poniedziałek, 30 czerwca 2025

Broken Arrow – wojna jak prawdziwa

Dzisiejszy tytuł jest wyraźnie inspirowany dwiema grami. Pierwsza to „World in Conflict” – bardzo ciekawa gra, opowiadająca o hipotetycznym ataku ZSRR na USA u schyłku lat 80. Posiada minimalną ekonomię i pełne skupienie na działaniach niedużych oddziałów pod naszym dowództwem, rozgrywanych na stosunkowo dużych mapach. Druga to seria „Wargame”, której znacznie bliżej do symulatora niż do gry, gdzie na gigantycznych mapach można było dowodzić dziesiątkami bardzo zróżnicowanych oddziałów, dbając nie tylko o ich poczynania w boju, ale także o odpowiednie zaopatrzenie w paliwo i amunicję. Tak jak pierwszą grę uwielbiam, tak druga seria mnie swoim stopniem skomplikowania zmęczyła. „Broken Arrow” miał łączyć najlepsze pod względem rozgrywki elementy obu gier. Jak to wyszło w praktyce?

Bardzo realny scenariusz

Fabuła „Broken Arrow” to w zasadzie coś, co może się wydarzyć w rzeczywistości. Napięcia na linii Rosja – kraje bałtyckie doprowadzają do konfliktu zbrojnego bez oficjalnego wypowiedzenia wojny. W dwóch kampaniach – jednej amerykańskiej, drugiej rosyjskiej – przyjdzie nam wykonywać misje na terenie Litwy, Łotwy, Estonii oraz Obwodu Kaliningradzkiego. Wprowadzać i komentować nasze poczynania w każdej z misji będą doradca Miller, generał Bennet i major Williams po stronie amerykańskiej oraz agentka Morozova, pułkownik Demidov i kapitan Batalin po stronie rosyjskiej.

Maszynka do mięsa

Podstawowa mechanika rozgrywki w „Broken Arrow” to dowodzenie znaczną ilością zróżnicowanych jednostek bojowych: od różnych rodzajów piechoty, przez pojazdy kołowe i gąsienicowe, helikoptery i samoloty, po różnego rodzaju systemy obrony przeciwlotniczej czy pociski balistyczne. Do tego dochodzi transportowanie piechoty, systemy aktywnej osłony przed rakietami, zasłony dymne i radary – czyli wszystko to, co znajduje się na wyposażeniu nowoczesnych jednostek bojowych. Arsenał jest naprawdę różnorodny, ale zarówno samouczek, jak i poszczególne misje w kampanii bardzo dobrze uczą, jak z konkretnych rodzajów jednostek korzystać.

Drugą, bardzo istotną sprawą w grze jest konieczność zaopatrywania walczących oddziałów w amunicję. Odbywa się to za pomocą pojazdów transportowych, które wzywamy na pole walki i każemy zostawić zaopatrzenie w odpowiednim miejscu. Wszystkie jednostki w obszarze działania takiego składu będą automatycznie uzupełniać amunicję, straty osobowe oraz naprawiać uszkodzenia – aż do wyczerpania zapasów.

Ostatnią ważną mechaniką jest samo wzywanie na pole walki nowych oddziałów. Mechanika ta oparta jest na systemie punktów, które otrzymujemy w sposób ciągły i możemy za nie kupować dostępne w danej misji jednostki. Warto pamiętać, że każdy rodzaj jednostek ma limit ograniczający ich ilość. Co ciekawe, jednostki, które są nam w danym momencie niepotrzebne lub są poważnie uszkodzone, można odesłać na tyły. W ten sposób szybko odzyskamy część wydanych punktów oraz przyspieszymy możliwość wysłania świeżych oddziałów danego typu. Na szczęście, w przeciwieństwie do serii „Wargame”, a podobnie jak w „World in Conflict”, w większości misji nasze rezerwy są niewyczerpane, a jedyna kara za stratę jednostki to czas, jaki musimy odczekać przed jej ponownym wezwaniem.

Pola bitew

Jak już wspomniałem wcześniej, terenami naszych działań będą kraje bałtyckie oraz Obwód Kaliningradzki. Trzeba przyznać, że obszary działań są zwykle olbrzymie i bardzo dobrze odwzorowane względem rzeczywistych lokacji (porównywałem je z dostępnymi mapami satelitarnymi). Pod względem mechaniki, teren dzieli się zasadniczo na pięć kategorii: otwarty, który nie daje jednostkom żadnej osłony ani nie wpływa na prędkość ruchu; lasy, które zapewniają osłonę wizualną, częściową ochronę piechocie oraz znacznie spowalniają pojazdy; budynki – nieprzejezdne dla pojazdów, ale dobre do ukrywania piechoty; drogi – umożliwiające szybszy ruch, ale bez osłony; oraz woda – możliwa do pokonania tylko przez amfibie i piechotę, lecz znacząco spowalniająca.

Warto też pamiętać, że lasy, budynki oraz różnice w wysokości terenu potrafią blokować pole widzenia, co łatwo sprawdzić, korzystając z klawisza ALT. Dlatego też każdy atak czy dobra obrona musi brać pod uwagę wszystkie powyższe aspekty pola walki – inaczej o sukces będzie trudno.


Kampania

Dwie dostępne w grze kampanie składają się łącznie z 19 misji: 11 dla Amerykanów i 8 dla Rosjan. O ile kampania amerykańska jest w dużej mierze dość prosta do ukończenia, o tyle połowa misji w kampanii rosyjskiej jest bardzo trudna – ukończenie części z nich zajęło mi znaczną ilość czasu. W misjach tych nie można było dowolnie, a czasem wcale, wzywać posiłków i należało bardzo uważać na straty własne. Ponadto, w jednej z misji istniał niewidoczny dla gracza limit czasu na wykonanie zadania, który jeszcze bardziej podnosił poziom trudności.

To, w połączeniu z kompletnym brakiem możliwości zapisu gry w trakcie misji, sprawiło, że o ile kampanię amerykańską wspominam dobrze, to rosyjska była miejscami prawdziwą drogą przez mękę. A szkoda, bo pod względem fabularnym jest, moim zdaniem, znacznie ciekawsza. Przejście obu kampanii na średnim poziomie trudności zajęło mi ok. 20 godzin.

Multiplayer i inne tryby

W grze dostępny jest tryb multiplayer, który działa na podobnej zasadzie jak w serii „Wargame”. Aby w niego zagrać, możemy wybrać jeden z gotowych zestawów lub przygotować własny – w ramach sił amerykańskich i rosyjskich – gdzie naszą inwencję ogranicza jedynie ilość punktów do wydania oraz liczba slotów na dany typ jednostek. Same potyczki są emocjonujące – pomimo skupienia większości punktów kontrolnych blisko siebie, mapy są na tyle duże, że umożliwiają wykonywanie różnego rodzaju manewrów oskrzydlających oraz zasadzek, zatem nudzić się nie sposób.

Poza standardowym trybem sieciowym, w którym walczymy o kontrolę nad mapą w starciach 5v5, jest jeszcze tryb Skirmish, w którym można zmierzyć się z komputerem. Niestety, obecnie trzeba mieć do gry jeszcze dwóch innych żywych graczy (minimalna liczba to trzy osoby), a nie można do swojej drużyny dodawać botów.

Jednak dla samotników ciekawą opcją będą Scenarios – czyli różne misje, zarówno oficjalne, jak i przygotowane przez graczy. Stanowią one doskonałe wyzwania i przedłużenie rozgrywki dla tych, którzy nie przepadają za grą przeciwko ludziom. Możemy też tworzyć nowe scenariusze samodzielnie za pomocą wbudowanego edytora. Dzięki niemu będziemy w stanie zaprojektować własne bitwy na każdej z 19 dostępnych map.

Grafika i dźwięk

Graficznie „Broken Arrow” prezentuje się znakomicie. Wielkie, dobrze odwzorowane mapy wyglądają naprawdę dobrze i przekonująco. Co prawda, gdy się przyjrzeć, widać, że duża część budynków to kopie innych stojących nieopodal, jednak zwykle akcję obserwujemy z takiej odległości, że nie zwraca się na to uwagi. Za to wszystkie jednostki, szczególnie pojazdy, są bardzo dokładnie odwzorowane – aż do detali takich jak wyświetlacze w kokpitach samolotów (co można zobaczyć na jednym z filmików przed misją). To samo dotyczy efektów wystrzałów, trafień czy eksplozji – wyglądają one bardzo dobrze i są na tyle czytelne, że szybko można się nauczyć, kto i z czego do nas strzela albo co właśnie wybuchło.

W szybkim rozeznaniu się na polu bitwy pomaga także dobrze zaprojektowany interfejs, pokazujący najważniejsze informacje o naszych i wrogich jednostkach, zasięgach broni czy możliwości oddania strzału z danej pozycji. Trochę kuleje tylko animacja jednostek piechoty – wygląda dość drewniano, a czasem wręcz dziwnie – ale, jak wspomniałem wyżej, najczęściej nie będziemy się im szczególnie przyglądać.

Pod względem udźwiękowienia gra również prezentuje się dobrze. Wszystkie odgłosy pola bitwy oraz komunikaty wydawane przez jednostki zostały świetnie zrealizowane i pomagają zanurzyć się w wojennej atmosferze. Jedyne, co nie do końca mi się podobało, to głosy postaci w kampanii rosyjskiej – dla mnie brzmią mało autentycznie i niestety nie udało mi się znaleźć informacji, kto je podkładał. Muzyka zaś nie wyróżnia się niczym szczególnym – to typowy soundtrack do tego typu gier, łączący muzykę symfoniczną i rockową. Nie zapada w pamięć, ale dobrze pasuje do całości i nie przeszkadza w cieszeniu się rozgrywką.

Werdykt

Dla mnie osobiście „Broken Arrow” to gra, na którą czekałem od czasów „World in Conflict”. Łączy ona najlepsze elementy zarówno z tej produkcji, jak i z serii „Wargame”, tworząc tytuł, który pozwala zasmakować współczesnego pola walki w bardzo atrakcyjnym i wygodnym w obsłudze opakowaniu. Dobrze zrealizowana kampania, dodatkowe scenariusze i ich edytor oraz udany tryb multiplayer to prawdziwa gratka dla fanów RTS-ów i tytuł definitywnie godny polecenia.

Broken Arrow – wojna jak prawdziwa

Dzisiejszy tytuł jest wyraźnie inspirowany dwiema grami. Pierwsza to „World in Conflict” – bardzo ciekawa gra, opowiadająca o hipotetycznym ...