Wielkie roboty, temat bardzo popularny w Japonii, a od pewnego czasu także poza nią. Większość graczy będzie je kojarzyć z takimi markami jak „Battletech” czy „Mechwarrior” oraz „Titanfall”. Ci bardziej otwarci na kulturę Wschodu na pewno dobrze znają wszystko, co związane z „Gundamem” czy chociażby serię „Super Robot Wars”. Jednak lwia część gier z japońskimi robotami jest dostępna tylko na konsole oraz często tylko w japońskiej wersji językowej. Dlatego też, gdy na horyzoncie pojawiła się zapowiedź „Mecha Break”, tworzonego przez chińskie studio Amazing Seasun Games, byłem grą bardzo zainteresowany. Od niedawna można zagrać w wersję DEMO tej gry. Czy warto?
Ziemia w kolejnym
kryzysie
Fabuła „Mecha Break” nie jest szczególnie odkrywcza. W roku 2082 wirtualna „Wielka Katastrofa” doprowadziła do odkrycia minerału węglowo-krzemowego znanego jako EIC lub Corite. Stał się on rozwiązaniem kryzysu energetycznego, jaki dotknął Ziemię. Jednakże stosowanie Corite’u wiąże się z poważnymi skutkami ubocznymi — niekontrolowany rozrost minerału oraz wysoka toksyczność względem żywych organizmów. Zanieczyszczone obszary, określane jako „Strefy Wymierania”, szybko rozprzestrzeniły się na całym świecie. Tylko mechy są w stanie działać w tych silnie skażonych strefach. Aby zapewnić przetrwanie cywilizacji i odkryć, czym właściwie jest Corite, piloci mechów podejmują różne działania, nierzadko ścierając się w walce w imię sprzecznych interesów.
Grę zaczynamy od dość rozbudowanego... kreatora naszej postaci. Domyślnie gra obsadza nas w roli pilotki w bardzo obcisłym kombinezonie. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby zmienić płeć na męską. Opcji dostosowania wyglądu pod nasze własne preferencje jest całkiem sporo i można spędzić na tym sporo czasu, aby naszą postać dopieścić.
Po uporaniu się z wyglądem naszego awatara zostajemy wrzuceni do pierwszej misji, będącej rodzajem samouczka. Spełnia on swoją rolę dość dobrze, ale ma jedną zasadniczą wadę — jest bardzo długi, gdyż wszystkie obowiązkowe zadania, które musimy w grze wykonać, zanim zostaniemy puszczeni samopas, zajmą nam około godziny. Dla osób, które potrafią grać i orientują się w tego typu tytułach, będzie to bardzo irytujące.
Akcja non-stop
Rozgrywka dzieli się z grubsza na dwa tryby — rywalizacyjny PvP oraz PvE w formie dobrze znanej „ekstrakcji”. Mapy w trybie PvP jest dość sporo i są różnicowane, zarówno pod względem wyglądu, jak i trybów rozgrywki, które można na nich zagrać. Ciekawie zaprojektowane, z dużą ilością detali, areny rozgrywki dobrze sprzedają klimat produkcji. Podobnie ma się sprawa z mapą do trybu PvE, która jest olbrzymia, podzielona na kilka sekcji.
Jedno trzeba przyznać bezsprzecznie: w „Mecha Break” nie ma za bardzo czasu na odpoczynek. Po rozpoczęciu starć PvP jesteśmy wrzucani od razu w sam wir walki, gdzie szybko poruszające się, metalowe kolosy strzelają do siebie seriami świetlistych pocisków lub walczą różnego rodzaju bronią cieczną.
Dodatkowo broń strzelecka jest wyposażona w (ograniczone)
autocelowanie, co ułatwia zabawę, nie psując samej rozgrywki. Same roboty
dzielą się na kilka klas, takich jak obrońca, szturmowiec, wojownik, snajper
czy wsparcie. Wybór klasy będzie determinował sposób, w jaki będziemy grali —
jedne roboty są szybsze i dobrze sprawdzają się w walce w zwarciu, inne są wolniejsze
i dobrze się sprawdzają w obronie strategicznych pozycji, jeszcze inne
naprawiają swoich towarzyszy. Czyli w zasadzie są to dobrze założone mechaniki
znane z innych gier typu „hero shooter”.
Problemy
Jednak tutaj pojawia się jeden z głównych problemów tej gry — nowe mechy trzeba kupować za walutę gromadzoną w grze, a niektóre wymagają także waluty premium. Co prawda żaden z robotów nie jest wyraźnie lepszy od innych i sprawdza się dobrze w swojej roli, jednak sposób, w jaki w grze zostało rozwiązane gromadzenie waluty, sprawia, że nie możemy grać tylko jednym ulubionym mechem.
Dlaczego? Otóż za samo granie w grę nie zarabiamy żadnej waluty. Możliwe jest to tylko poprzez wykonywanie dziennych misji, a te często przypisane są do konkretnych modeli robotów. Co prawda można wybrać do trzech misji na raz, jednak gdy nie posiadamy konkretnego robota w naszej kolekcji, a te nie są specjalnie tanie, to tych misji nie będziemy mogli zwyczajnie wykonać. Jest to moim zdaniem rozwiązanie złe, które potencjalnie może się skończyć odbiciem się od niej części zainteresowanych nią graczy, którzy przypną jej łatkę „pay-to-win” i więcej do niej nie wrócą. Dodam jeszcze, że system rozwoju mechów i ich wyposażenia jest dość skomplikowany i, żeby go dobrze wykorzystać, trzeba wykonywać misje PvE, co nie każdemu może pasować.
Grafika i dźwięk
Wizualnie „Mecha Break” wygląda bardzo ładnie. Mechy, które są w tej grze najważniejsze, są wykonane naprawdę dobrze, mają mnóstwo detali, są dobrze animowane i fantastycznie prezentują się na ekranie. Same starcia są również widowiskowe, pełne efektów wystrzałów, wybuchów, smug ciągnących się za silnikami czy iskier krzesanych przy kontakcie broni z przeciwnikiem. Wszystko to wygląda naprawdę dobrze. Dodatkowo mechy można prawie dowolnie pomalować, chociaż każdy kolor, poza podstawowymi dostępnymi dla danego mecha, musimy kupić za walutę w grze, co niestety będzie potęgowało problem, który opisałem powyżej.
Pod względem dźwięku jest nieźle, jednak nie ma w tej grze
niczego wybitnego. Wszystkie dźwięki walki dobrze pasują do tego, co dzieje się
na ekranie i nie ma w zasadzie do czego się w tym aspekcie przyczepić. Na
pochwałę zasługuje pełny angielski dubbing, jednak czasem widać, że animacje
ruchu ust zupełnie nie pasują do dialogów, a w jednym momencie mówiącej postaci
zmienił się głos.
Werdykt
„Mecha Break”, pomimo iż bardzo atrakcyjna wizualnie oraz rozgrywkowo, nie jest niestety grą, w którą będę grał dłużej. Porównując ją do „Mobile Suit Gundam Battle Operation 2” (gram w tę grę już prawie 4 lata, codziennie) na PS4 oraz chociażby do „Delta Force”, który opisywałem ostatnio, to pod względem praktyk monetyzacyjnych „Mecha Break” wypada po prostu słabo. W „Mobile Suit Gundam Battle Operation 2” nigdy nie kusiło mnie, żeby wydać w tej grze prawdziwe pieniądze, ponieważ jest to naprawdę zbędne. Do tego gra ma oszałamiającą ilość mechów, którymi w grze można grać (sam mam w kolekcji blisko 300) i warunkiem zaliczenia dziennych wyzwań, aby zdobyć walutę premium, nigdy nie jest granie określonym robotem.
W zasadzie jedyną przewagą „Mecha Break” nad tym tytułem jest bardziej wartka rozgrywka oraz lepsza grafika. Za to „Delta Force” bije tę grę na głowę pod względem rozwiązań monetyzacyjnych, które nie są tak nachalne, a sam postęp postaci czy rozwoju broni nie jest w żaden sposób sztucznie hamowany. Dlatego, jeżeli koniecznie szukacie gry multiplayer z wielkimi robotami na PC, to możecie spróbować, czy „Mecha Break” wam podpasuje. W innym przypadku raczej bym tej gry unikał.