Filmów i gier traktujących o
różnego rodzaju kataklizmach spowodowanych przez inwazję zombie istnieje już
całkiem sporo. Filmy takie jak „Świt Żywych Trupów” (1978), komiks i serial
„The Walking Dead” czy seria gier i filmów spod znaku „Resident Evil”. Jednak
pośród tych dobrze znanych marek pojawiają się też mniejsze tytuły, które są
niemniej ciekawe. Jednym z nich jest „Death Road to Canada”, stworzone przez
Rocketcat Games i Madgarden.
Pewnego razu w Ameryce
„Death Road to Canada” to generowana losowa gra RPG w stylu roguelike, która, w przeciwieństwie do większości tytułów traktujących o apokalipsie zombie, ma bardzo humorystyczne podejście do tematu. Celem gry jest przejechanie z bliżej nieokreślonej lokacji w USA do granicy z Canadą.
Naszą przygodę zaczniemy od
stworzenia dwóch postaci, którymi chcemy zagrać. Możemy to zrobić w sposób
losowy lub zaprojektować je sami, wybierając jeden z kilkudziesięciu wariantów
fryzur i ich kolorów, twarzy, ubioru czy nakryć głowy. Do tego musimy jeszcze
wybrać jedną umiejętność oraz jedną cechę charakteru i możemy ruszać w drogę.
Z grubsza gra jest podzielona na dwie sekcje. W pierwszej będziemy przemierzać Amerykę w kierunku granicy z kanadą za pomocą samochodu. Ta część polega głównie na obserwowaniu dialogów pomiędzy postaciami oraz podejmowaniu decyzji podczas licznych zdarzeń losowych, które potrafią mieć dość znaczący wpływ na rozgrywkę. Co jakiś czas będziemy też mieli możliwość zbadanie jednego z kilku lokacji jakie gra nam zaoferuje do wyboru i wtedy przejdziemy do drugiej, o wiele ciekawszej części gry.
Polega ona na eksplorowaniu różnych,
opuszczonych miejsc w poszukiwaniu zapasów co wiąże się z koniecznością
eliminacji lub ucieczki przed zombie. Czasem będziemy musieli odeprzeć atak większej
hordy podczas oblężenia. Aby pokonać zombie mamy do dyspozycji różnego rodzaju
broni palnej bądź białej. Każda z nich ma swoje wady i zalety. Palna ma duży
zasięg i jest zwykle stosunkowo silna ale za to zużywa cenną amunicję, której w
grze nie ma przesadnych ilości. Biała za to amunicji nie zużywa, niektóre jej
rodzaje potrafią rozpłatać zombie jednym cięciem, ale jej za częste używanie
potrafi naszą postać zmęczyć i wystawić na atak. Ponad to broń biała po pewnym
czasie się rozpada, dlatego warto mieć pod ręką zapasową.
Trochę wytchnienia
Na standardowym poziomie
trudności dotarcie do granicy z Canadą zajmuje 15 dni. Na szczęście nie
wszystkie napotkane lokacje są wypełnione zombiakami. Część to osady handlarzy,
gdzie będziemy mogli wymienić posiadane przedmioty na inne. Głównymi walutami w
tych miejscach jest paliwo i jedzenie, chociaż czasem można zdobyć potrzebne
zapasy płacąc amunicją lub środkami medycznymi. Można tam również, ale nie
tylko, zrekrutować do naszej drużyny nowych towarzyszy (maksymalna ilość
drużyny to cztery osoby), nauczyć się lub pogłębić wiedzę z jakiejś dziedziny
takiej jak strzelanie, medycyna czy mechanika, naprawić nasz samochód (nie jest
on wieczny) lub kupić nowy itd. Trzeba się jednak dobrze zastanowić czego i ile
chcemy nabyć, tak aby nie zostać później bez zapasów na dalszą podróż.
Pixelarty i chiptuny
Graficznie i dźwiękowo gra stoi
gdzieś pomiędzy erą 8 i 16-bitowych gier, jednak bliżej jej do tej drugiej
rodziny, chociażby ze względu na bogatą paletę kolorów. Postacie wyglądają
przesympatycznie, tak samo ich proste ale zabawne animacje chodzenia czy
atakowania. Dzięki zastosowaniu dużej ilości elementów z jakich można
wygenerować ich wygląd, każda z napotkanych postaci wygląda inaczej i zwykle
bardzo oryginalnie. To samo tyczy się zombie, którzy również nie są jednolitą masą
tych samych twarzy czy korpusów. Z bardziej współczesnych technik warto
wspomnieć o zmiennym natężeniu światła pomiędzy dniem i nocą. W tym drugim
przypadku potrafi zrobić się naprawdę ciemno i wyposażenie postaci w latarkę
będzie nieodzowne aby w ogóle móc się po planszy sensownie poruszać.
Pod względem dźwięku i muzyki
sytuacja ma się podobnie chociaż tutaj mieszanka jest jeszcze bardziej
rozległa. Mamy zarówno efekty i instrumenty brzmiące jak te używane w grach 30
lat temu jak i te zupełnie nowoczesne, chociaż te się wykorzystywane głównie w
dobrze skomponowanej do grze muzyki, której bardzo przyjemnie się w czasie
grania słucha.
Losowość
Głównym problemem tej produkcji
jest niestety dość duża losowość zdarzeń, szczególnie podczas jazdy samochodem.
Niektóre wydarzenia w czasie drogi potrafią mieć naprawdę katastrofalne skutki
dla losów naszych uciekinierów i nie zawsze jesteśmy im w stanie zaradzić,
niezależnie od tego jak się wcześniej przygotujemy, chociażby na poziomie
tworzenia postaci. W trybie eksploracji losowość jest trochę mniej odczuwalna,
chociaż i tutaj zdażają się momenty gdzie przeszukiwane lokacje nie oferują
specjalnie dużych ilości zapasów, a potrafią być zaludnione sporą ilością
zombie.
Werdykt
„Death Road to Canada” to ciekawy
tytuł, szczególnie jeżeli ktoś lubi gry z humorem utrzymane w klimatach produkcji
z lat minionych. Na szczególną pochwałę zasługuje tutaj generator postaci,
dzięki któremu można wyruszyć w drogę całą rodziną lub paczką znajomych (gra
umożliwia granie do czterech graczy na raz na jednym komputerze czy konsoli) i
naprawdę świetnie się bawić. Dlatego, jeżeli nie przeszkadzać wam będzie pewna
nieunikniona losowość rozgrywki, to jest to niewątpliwie jeden z tytułów, w
który warto zagrać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz