„No dalej małpiszony!
Chcecie żyć wiecznie!” – Nieznany sierżant, 1918.
Starship Troopers, znani w Polsce jako „Żołnierze Kosmosu”,
większości czytających ten tekst będą się zapewne kojarzyć z noszącym ten sam
tytuł filmem z 1997 roku, wyreżyserowanym przez Paula Verhoevena, znanego z
takich perełek filmowych jak „Robocop” (1987), „Pamięć Absolutna” (1990) czy
„Nagi Instynkt” (1992). Mniejsza część będzie wiedzieć, iż „Żołnierze Kosmosu”
zostali stworzeni przez Roberta A. Heinleina w wydanej w 1957 roku książce,
opisującej wojnę toczoną w dalekiej przyszłości przez ludzi z dwoma rasami
kosmitów.

W książce tej społeczność ludzka jest wysoce zmilitaryzowana, pełne
prawa obywatelskie można zdobyć tylko poprzez odbycie służby wojskowej, a w
samej walce żołnierze używają pancerzy wspomaganych, wyposażonych w
śmiercionośną broń (w tym atomową), nowoczesne systemy komunikacyjne i
obserwacji pola walki. Książka do tej pory wzbudza kontrowersje, gdyż zawarte w
niej przemyślenia na tematy moralne i polityczne można interpretować zarówno
jako pochwałę militaryzmu i faszyzmu, jak i jako sarkastyczny komentarz na
temat jednego i drugiego.

Film Verhoevena nie jest wierną adaptacją – chociażby
zupełnie brak w nim opisanych w książce wspomaganych pancerzy i doskonale
zaplanowanych operacji wojskowych z wykorzystaniem nowoczesnego sprzętu.
Zamiast tego są całe zastępy piechoty walczącej z inwazją pająkopodobnych
robali zmasowanym ostrzałem broni automatycznej. Jednak podobnie jak w
„Robocopie”, naśmiewającym się z amerykańskiego społeczeństwa epoki prezydenta
Ronalda Reagana, tak i tu satyry na faszyzm i militaryzm jest sporo.

Do tej pory jedynym RT- Sem bazowanym na filmie był wydany w
2000 roku „Starship Troopers: Terran Ascendancy”. W grze tej w toku dwudziestu
misji dowodzimy oddziałem mobilnej piechoty, walcząc zarówno w miejscach
znanych z filmu, jak i wykraczających poza jego fabułę. Co ciekawe, w grze
pojawiają się opisywane w książkach pancerze – w kilku wariantach. Odkurzyłem
ten tytuł ostatnio i, pomimo upływu 25 lat od jego wydania oraz konieczności
zaopatrzenia się w specjalny patch dla kart NVidia, grało się w niego świetnie.
Kłopoty na Kwalasha
Dzisiejszy tytuł, „Starship Troopers: Terran Command”, jest
względnie klasycznym RT- Sem, gdzie dowodzimy oddziałem złożonym z kilku do
kilkunastu jednostek. W podstawowej kampanii będziemy dowodzić dobrze znanymi z
filmu Cap Troopers z karabinami Morita, nowymi z granatnikami, inżynierami z
miotaczami płomieni i zdolnością budowania trzech rodzajów wieżyczek,
snajperami, żołnierzami z wyrzutniami rakiet, karabinami laserowymi, trzema
rodzajami jednostek wsparcia – oficerem łącznościowym, pozwalającym wezwać na
pole walki posiłki z dala od bazy, wspierającym oddziały zdolnościami, czy
wzywającym naloty bombowe. Dwa ostatnie dostępne typy jednostek to oddział w
mniejszych pancerzach wspomaganych oraz trzy rodzaje maszyn kroczących typu
Marauder. Poza korzystaniem z podstawowej broni, prawie każda jednostka może
użyć jednej zdolności specjalnej (odnawianej czasowo), a po osiągnięciu
trzeciego poziomu doświadczenia można wybrać jedną z dwóch dodatkowych
zdolności. W dwóch DLC, jakie ukazały się od premiery tej gry, dodano dwanaście
nowych jednostek będących ciekawymi wariacjami na już istniejące rodzaje, osiem
nowych typów robali do likwidowania oraz cztery nowe rodzaje wieżyczek do
budowania. Wszystko to jeszcze bardziej urozmaica zabawę.

Co do samej walki – jest to w zasadzie standard. Zajmujemy
wyznaczone miejsca na mapie jako nasze bazy i zabijamy robale. Nie ma w tej
grze żadnej mechaniki osłon ani żadnej korzyści z zajmowania pozycji nad
przeciwnikiem, poza tym, że robale nie mogą do naszych żołnierzy tak od razu
podejść. Jednakże, żeby popsuć nam trochę radosne bieganie wielką kupą
jednostek po planszy i strzelanie do wszystkiego, co ma więcej niż dwie nogi,
nasze własne jednostki – z wyjątkiem tych z wyrzutniami i granatnikami – nie
mogą strzelać przez inne jednostki. Ilekroć wskażemy im cel lub obiorą go same,
nad ikoną jednostki pojawia się symbol celownika. Jeżeli jest zielony – nasi
żołnierze strzelają na czysto z pełną mocą; jeżeli jest żółty – coś im
przeszkadza i strzelają z mniejszą częstotliwością; jeżeli jest czerwony – cel
jest zasłonięty przez inną jednostkę całkowicie i strzelać nie mogą. Zmusza to
nas do lekkiego mikrozarządzania jednostkami, ale rzadko kiedy stanowi to duży
problem, nawet w momentach intensywnych starć z robalami.

Jeżeli już coś pójdzie nie tak i zaczniemy tracić ludzi, to
oddziały z okrojonym składem osobowym (co pokazuje pasek życia i ilość ludzi na
ekranie) możemy uzupełnić za darmo w bazie lub w polu, przyzywając statek
zaopatrzeniowy. Na raz możemy wezwać ich określoną ilość – zwykle trzy – potem
trzeba odczekać chwilę, aż uzupełnią paliwo. Zniszczone oddziały wzywamy w
bazie z głównego budynku. W grze występują dwa surowce – „zapasy”, za które
kupujemy jednostki i które dyktują ich maksymalną ilość, oraz „wsparcie
wojenne”, które służy do rozwijania naszej bazy, stawiania wieżyczek obronnych
oraz zakupu najcięższych jednostek. Jeżeli jakaś zginie, dostajemy te surowce
natychmiast z powrotem, jednak tracimy czas oraz doświadczoną jednostkę. W
późniejszych misjach przed wystawianiem od razu najsilniejszych jednostek
powstrzymuje nas pasek „poziomu bitwy”, który ładuje się samoistnie albo
szybciej wraz z rozwojem naszej bazy.

Misji w podstawowej kampanii jest dwadzieścia. Pierwsza kampania dzieje się na pustynnej planecie
Kwalasha, gdzie robale próbują wszelkimi sposobami się nas z niej pozbyć.
Pierwsze misje są dość proste i pozwalają w miarę bezstresowo zapoznać się ze
wszystkimi mechanikami rozgrywki, ale od około połowy kampanii wyzwania stają
się coraz większe. Atakować i bronić będziemy się zarówno na powierzchni
planety, jak i pod ziemią.

Przeciwników, jakich na swojej drodze spotkamy, jest
sporo – od prostych wojowników, przez ich bardziej opancerzone wersje zwane
tygrysami, strzelających kwasem spitterów, plazmowych grenadierów, po masywne,
ziejące ogniem tankowce czy strzelające przez pół planszy robale plazmowe, a to
jeszcze nie wszystko. Robale wyłażą na powierzchnię z podziemnych uli, które
można zniszczyć, ale nie jest to takie proste. Najpierw trzeba zredukować ich
liczebność w ulu, wybijając do nogi wszystko, co wyjdzie z głównego wejścia
oraz z innych otworów połączonych z tym samym ulem. Żeby to sprawnie
przeprowadzić w późniejszych misjach, trzeba się trochę napocić. Ja grałem na
średnim poziomie trudności i nie raz dałem się przeciwnikowi zaskoczyć. Robale
może nie są zbyt inteligentne, ale jest ich dużo i są nieustępliwe.
Misje z DLC dzieją się na wulkanicznej planecie Gehenna oraz
w miejskiej dżungli planety Varuna. Pierwsza z dodatkowych kampanii składa się
z siedmiu misji, w których pokierujemy zarówno mobilną piechotą, jak i
najemnikami, którzy prowadzą szemrane interesy z korporacją Hephaestar. Drugi
dodatek to bohaterska obrona miasta Mahanagar, które z dnia na dzień staje się
miejscem potężnej inwazji robali. Obydwa dodatki są ciekawe pod względem fabuły
i dodatkowej zawartości, jaką oferują. Co więcej, twórcy mają w planach
wypuszczenie kolejnego płatnego DLC oraz darmowej aktualizacji z trybem podboju
terytoriów, dostępnego dla każdej z trzech planet, jakie do tej pory się w grze
ukazały. Każda będzie miała dla tego trybu przygotowany swój własny zestaw map
i to w końcu my będziemy mogli decydować, jakie jednostki posłać do boju, bez
odgórnie narzuconych przez projektantów gry ograniczeń.
Grafika i dźwięk
W kwestii grafiki i dźwięku nie ma się w zasadzie do czego
przyczepić ani też nad czym piać z zachwytu. Gra wygląda dobrze, czytelnie,
animacje są ładne, a detali jest sporo. Środowiska, w jakich przyjdzie nam
walczyć, pomimo przebywania w czasie każdej kampanii na jednej planecie, są
dostatecznie zróżnicowane, aby nie były nudne. Dźwięk jest dobrze zrealizowany,
dialogów słucha się przyjemnie, a odgłosy walki i muzyka są prawie żywcem
wzięte z filmu. Wszystko to sprawia doskonałe wrażenie podczas rozgrywki.
Werdykt
Będąc wieloletnim fanem RTS- ów oraz „Żołnierzy Kosmosu” w
ogóle, jedyną rzeczą, do jakiej muszę się przyczepić w tej grze, jest brak
możliwości obracania kamery, co we w pełni trójwymiarowej grze jest po prostu
drażniące. Inni mogą się jeszcze czepiać prostackiego potraktowania ekonomii
czy niezbyt wyszukanych celów misji, ale to już kwestia gustu. Klimat filmu –
jest! Chmary robali – są! A wszyscy wiemy, jaki jest najlepszy robal, prawda?
No to czas zrobić swoje!