poniedziałek, 17 czerwca 2024

Ashes Hard Reset – wracamy do radioaktywnej Atlanty

Prawie dwa miesiące temu opublikowałem recenzję doskonałego moda do gry „DOOM II” zatytułowanego „Ashes 2063”. Pisałem wtedy, iż twórcy pracują nad Epizodem 3 gry oraz prequelem pod tytułem „Hard Reset”. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy dwa tygodnie temu na kanale Youtube głównego artysty serii, Vostyoka, ukazała się zapowiedź zwiastuna, który wypuszczony został wraz z premierą gry 10 czerwca 2024 roku. Jak zatem zespołowi „Ashes” poszło z kolejną odsłoną ich świata i gry?

Cofnijmy się kilka lat wstecz

„Ashes Hard Reset” opowiada historię jednej z postaci niezależnych z Epizodu 2 „Ashes 2063”, poszukiwacza imieniem Walker. Jego przygoda rozpoczyna się w roku 2060, w ruinach szkoły średniej, gdzie nasz bohater szuka chemikaliów. Jego bazą wypadową jest Junction, powolnie staczająca się w niebyt osada znajdująca się gdzieś w stanie Georgia. Wszystko jednak zmienia się gdy do miasteczka przybywa grupa żołnierzy Nowej Gwardii Narodowej i proponuje sowite wynagrodzenie dla przewodnika, który ma doprowadzić ich oddział do najwyższego wieżowca w Atlancie.

Podobnie jak dwie poprzednie odsłony serii (trzy licząc „Dead Man Walking”), „Hard Reset” jest bardzo pieczołowicie zrobionym modem. Z racji założeń fabularnych, będziemy przemierzać zarówno nowe lokacje jak i kilka dobrze znanych z poprzednich odsłon, chociaż nie będą one wyglądać tak samo. Z racji tego, iż Walker nie posiada własnego środka transportu, w grze nie ma żadnych sekcji jeżdżenia pojazdem, tak jak to miało miejsce w Epizodzie 1 i 2. Całość przygody jest liniowa, tak jak w Epizodzie 1, i składa się z czternastu etapów.

Garść nowości

Oprócz nowych lokacji, twórcy dorzucili też kilku nowych przeciwników takich jak radioaktywne zombie, dość powolne ale trudne do zabicia, nowy, bardzo niebezpieczny rodzaj mutanta-kanibala czy nowy gang lokalnych rzezimieszków. Arsenał naszego bohatera przeszedł za to poważniejsze zmiany. Łom pozostał na swoim miejscu jednak zrezygnowano z Glocka i rewolweru na rzecz Colta 1911, strzelba „pompka” została zastąpiona modelem „lever-action” znanym z filmu „Terminator 2”, a miotacz płomieni też działa trochę inaczej. Całkowitą nowością jest modularny karabin szturmowy Stoner, którego można za darmo modyfikować na dostępnych w grze stołach warsztatowych oraz kusza strzelająca zwykłymi jak i wybuchowymi bełtami. Reszta broni obecnych w poprzednich częściach nie pojawia się. Jest też o wiele mniej modyfikacji jakie do broni możemy sami zainstalować, gdyż większość z nich musimy wykupić u odpowiednich rzemieślników w osadach.

Inną nowością jest dużo więcej cutscenek oraz ładnie rysowane plansze przedstawiające ważniejsze postacie, z którymi przyjdzie nam w czasie naszej wędrówki rozmawiać. Co prawda, są one jedynie namiastką „gadających głów” znanych z dwóch pierwszych odsłon serii „Fallout”, gdyż mają szczątkową animację, niemniej są kolejnym elementem dobrze budującym klimat gry i pozwalają trochę lepiej przyjrzeć się mieszkańcom świata „Ashes”.

Dobra opowieść to podstawa

Pomimo wspomnianej liniowości w przechodzeniu kolejnych etapów w kilku mamy możliwość skorzystania z różnych ścieżek do ich przejścia, które będą niosły ze sobą pewne konsekwencje w kolejnych etapach, jednak nie są one tak dalekosiężne jak w Epizodzie 2. Powiem szczerze, iż pomimo, że mniej więcej wiadomo było, w którą stronę fabuła będzie zmierzać, oraz jaki los spotka na końcu Walkera, cała przygoda w kilku miejscach mnie zaskoczyła, w innych dodała ciekawy kontekst odnośnie wydarzeń i postaci znanych z poprzednie odsłon, a finałowa, animowana (nie na silniku gry) cutscenka bardzo zaostrzyła apetyt przed Epizodem 3. Po prostu widać, że zespół tworzący „Ashes” wkłada w to całe serce i sporo głowy, żeby ich świat i dziejące się w nim opowieść miała przysłowiowe ręce i nogi.

Podobnie jak w poprzednich epizodach, warstwa dźwiękowa nie wyróżnia się jakoś szczególnie ale w „Hard Reset” dostajemy miłą niespodziankę – prawie wszystkie kwestie „gadających głów” są w formie audio (w j.ang). Nie są one co prawda najwyższych lotów, a pewna część z nich nie została jeszcze nagrana, ale zważywszy na to, iż jest to projekt całkowicie darmowy to i tak zasługuje to na pochwałę. Muzyka została ponownie skomponowana przez Johna Weekley’a (PRIMEVAL), i chociaż nie jest aż tak dobra jak w poprzednich odsłonach to i tak miło się jej słucha.

Trochę technicznych problemów

Niestety, na obecnym etapie gra ma jeszcze różnego rodzaju błędy. Oprócz wspomnianego braku niektórych kwestii mówionych, zdarzają się takie kwiatki jak problemy z przejściem lub wczołganiem się w niektóre miejsca (chociaż u mnie w jednym przypadku to była kwestia wybory rodzaju kucania, ja korzystam z toggle, czyli naciskam i kucam, naciskam drugi raz i wstaję, z opcją gdzie aby kucać trzeba cały czas trzymać klawisz aż takich problemów nie było) czy okazjonalne braki tekstur. 

Inne sprawa, to zmiana sposobu ładowania energii do latarki, otóż w „Hard Reset” trzeba do niej mieć baterie (nie można jej ładować światłem słonecznym jak w Epizodzie 1 i 2), a tych w grze jest bardzo mało i, o ile dobrze sprawdziłem handlarzy, można je kupić tylko od gościa w Junction, które jest na samym początku gry. Co prawda weterani „DOOMa” dobrze wiedzą jak poruszać się po etapach za pomocą mapy, jednak jest to trochę denerwujące. Dobrze, że poza pierwszym etapem, nie ma specjalnie intensywnych walk w ciemnościach. Twórcy zdają sobie sprawę z technicznych niedociągnięć ale poprawek można najwcześniej spodziewać się w przyszłym miesiącu. W końcu nikt im za to nie płaci, a oni tez moją swoje życie ;)

Jak w to zagrać?

Najłatwiejszym sposobem zagrania w „Hard Reset” jest pobranie paczki ze wszystkimi epizodami znajdującej się pod tym linkiem. Można co prawda ściągnąć sam epizod osobno, ale jest to goły plik pk3 i mnie np. GZDoom zwracał błędy kiedy próbowałem go w nim uruchomić. Ściągając całą paczkę mamy pewność, że wszystko będzie poprawnie działać. Jeżeli graliście w poprzednie części, to „Hard Reset” jest pozycją obowiązkową. Jeżeli natomiast będzie to wasza pierwsza przygoda z „Ashes” to polecam najpierw zagrać w Epizody 1 i 2 aby nie zepsuć sobie za bardzo fabuły i pewnego efektu „wow” patrząc jak ten projekt cały czas się rozwija.

P.S.

Mam nadzieję, że Epizod 3 ukaże się jeszcze w tym roku, ale na ten temat nie ma na razie żadnych konkretnych wieści.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mecha Break - świetna gra czy nachalne pay-to-win? (recenzja wersji DEMO)

  Wielkie roboty, temat bardzo popularny w Japonii, a od pewnego czasu także poza nią. Większość graczy będzie je kojarzyć z takimi markam...