poniedziałek, 29 lipca 2024

Aliens: Elite Fireteam – Let’s rock !!!


W 1979 roku, Ridley Scott zaszokował świat swoją wizją przyszłości wśród gwiazd w filmie „Alien”, znanym w Polsce jako „Obcy – ósmy pasażer Nostromo”. Genialny horror skupiał się na siedmioosobowej załodze kosmicznego holownika, walczących o życie z tajemniczym stworzeniem, które przywlekli na pokład z planety LV-426. Film okazał się kasowym przebojem, uwielbianym przez widownię i krytyków. Pomimo oszałamiającego sukcesu, z powodu prawnych i organizacyjnych perturbacji, tworzenie kontynuacji zajęło aż siedem lat.


 

Jednak w 1986 roku otrzymaliśmy film, który moim skromnym zdaniem, jest dużo bardziej kojarzony z morderczymi czarnymi kosmitami, czyli „Aliens” lub jak ktoś woli, „Obcy – decydujące starcie”. Za drugim podejściem do tematu stoi legenda kina akcji (i tyran planów filmowych), James Cameron. Zgodnie ze sloganem reklamowym „This time it’s war” na ekranie dostaliśmy dokładnie to - wypełnioną zarówno napięciem jak i akcją wojnę niewielkiego oddziału Kolonialnych Marines z setkami czarnych, obślizgłych stworzeń, wypełzających z każdego zakamarka kolonii założonej na planecie z pierwszej części filmu.


 

Gry bazujące na świecie obcego to w głównej mierze historie oparte właśnie na tym co pokazała druga część filmu, poszerzona o różne historie znane z komiksów. Jak to bywa jednak z grami opartymi o filmy, z jakością bywało różnie. Istnieją zarówno dość proste tytuły na domowe mikrokomputery z lat 1980, bardzo dobre pozycje na automaty oraz prawdziwa perełka z gatunku survival-horror jakim jest „Alien: Isolation”. Dziś jednak zajmę się tytułem nastawionym na granie kooperacyjne, czyli „Aliens: Elite Fireteam”, w ograniu którego pomógł mi mój syn.


 

Gdzieś na obrzeżach galaktyki

 

Jest rok 2202, na obrzeżach znanej przez ludzi przestrzeni kosmicznej, wokół gazowego olbrzyma krąży sobie księżyc nazwany LV-895. Na jego powierzchni korporacja Wayland-Yutani założyła tajną placówkę badawczą Pala Station. Pierwotnie miała się ona zajmować badaniem obcych artefaktów ale szybko okazało się, że korporacja chce przeprowadzać tam eksperymenty na Obcych z użyciem tajemniczego „patogenu”. Rezultaty, jak można się łatwo domyślić, były opłakane, a z całej stacji przeżyła jedna osoba. W tym momencie wkraczamy my, czyli wezwani na pomoc Kolonialni Marines stacjonujący na UAS Endeavour, okręcie szturmowym klasy Teintsin.


 

Sprawdzona formuła

 

„Aliens: Elite Fireteam” to dość typowa kooperacyjna strzelanka z widokiem z trzeciej osoby. Naszą przygodę zaczniemy od stworzenia postaci jaką chcemy grać ustalając jej płeć, wygląd oraz głos z kombinacji kilkudziesięciu przygotowanych wcześniej elementów. Następnie przejdziemy na pokład UAS Endeavour gdzie różne postacie będą nas wprowadzać w ogólną sytuację związaną z naszą misją oraz poszczególnymi zadaniami.


 

Sama rozgrywka podzielona jest na cztery kampanie, każda składająca się z trzech misji. Aby odblokować dodatkowe rodzaje rozgrywki, takie jak tryb hordy, trzeba najpierw ukończyć wszystkie cztery kampanie. Ja z synem, nie znając gry ale mając doświadczenie w strzelankach, na normalnym poziomie trudności nie mieliśmy z tym zadaniem specjalnego problemu. Co prawda gra wymaga do przejścia każdej misji dokładnie trzech graczy, jednak ze znalezieniem chętnych do gry nie było większego problemu, a że gra nie jest nowa, są to zwykle kompetentne osoby, które wiedzą jak grać. Można co prawda zablokować drużynę i grać z androidami, ale są one dość słabe i używać ich należy w ostateczności, chyba, że ktoś lubi wyzwania.


 

Zadania w misjach nie są szczególnie skomplikowane. Większość sprowadza się do przemierzania różnych lokacji, czy to wąskich korytarzy stacji kosmicznej, ula Obcych, powierzchni planety czy też instalacji Inżynierów, i eliminowania kolejnych kosmitów przy jednoczesnym przełączaniu przełączników. Co jakiś czas będziemy musieli też odpierać ataki hord wrogów i w tych momentach najczęściej, acz nie tylko, pojawiać się będą twardsze rodzaje robali.


 

W przeważającej większości pod lufy naszych karabinów będą się pchały Biegacze, czyli stosunkowo szybki ale i mały rodzaj Obcego, który biega na czterech kończynach po dowolnej powierzchni. Ich eliminacja nie jest specjalnie trudna, giną od kilku celnych strzałów. Problem w tym, że jest ich zwykle dużo i potrafią skutecznie nadwątlić nasze zapasy amunicji. Prawdziwa zabawa zaczyna się wraz z pojawieniem się innych rodzajów obcych, np. plujących kwasem na odległość, czy szarżujących opancerzonym łbem i wyrzucających członków naszej drużyny w powietrze. Pokonanie każdego z nich wymaga dobrej koordynacji drużyny tak aby skoncentrować na nich ogień i nie dać się jednocześnie pokiereszować pomniejszym przeciwnikom. Starcia te są czasem bardzo widowiskowe i ich wygranie najczęściej kończyło się przybiciem z synem zasłużonej piątki. W kilku misjach natkniemy się na androidy bojowe, z którymi walka przypomina walkę z ludzkimi przeciwnikami, z tą jedną różnicą, że androidy są o wiele bardziej wytrzymałe.


 

Zbrojownia i inne bajery

 

Aby nasze zadanie nie wydawało się niemożliwe, gra oferuje do zabawy pokaźny arsenał broni oraz sześć klas postaci (jedną dodatkową odblokowujemy po przejściu kampanii). Każda broń może być wyposażona w trzy różne dodatki ulepszające jej charakterystyki oraz pomalowana i ozdobiona jednym z dostępnych kolorów oraz malunków. Rodzajów broni, z których część do dobrze znane ikony serii, jest dużo i każdy może dobrać taką jaka odpowiada preferowanemu stylowi gry. Warto jednak mieć na uwadze z czego korzystają inni członkowie drużyny tak by wyposażenie było zbalansowane. Broń o dużej sile pojedynczego strzału ma z reguły dość mały zapas amunicji, która może się na wyczerpać zanim dotrzemy do jednej z kilku rozstawionych w misjach skrzynek odnawiających jej stan. A bez naboi długo nie pożyjemy.


 

Klasy postaci z kolei, wraz z postępem ich poziomów, umożliwiają dokładanie kolejnych ulepszeń, które modyfikują zdolności pasywne, polepszające np. charakterystyki broni, jak i aktywne, takie jak salwa rakiet, granat, czy rozstawiana wieżyczka. Tu również mamy kilkanaście różnych opcji do wyboru tak aby dopasować postać pod osobiste preferencje.


 

Wszystkie te nowe bronie i dodatki będziemy zdobywać za ukończenie poszczególnych misji, ze skrzyń jakie można w nich znaleźć, a także ze sklepu znajdującego się na pokładzie Endeavor za walutę, którą zdobywamy za ukończone misje oraz zadania dzienne. Co ciekawe, przedmioty kosmetyczne, które nie wpływają w żaden sposób na rozgrywkę, mają swoją osobną pulę waluty, którą zresztą dość łatwo się zdobywa, dlatego można stosunkowo szybko sobie w tym sklepie poszaleć. Waluta, za którą kupujemy broń i dodatki jest już mniej hojnie wydawana przez grę, przynajmniej na normalnym poziomie trudności, dlatego warto dobrze się zastanowić przed zakupem nowego przedmiotu lub broni. Szkoda wyrzucać pieniądze w przysłowiowe błoto.


 

Grafika i dźwięk

 

Graficznie gra wygląda naprawdę dobrze. Zarówno postacie, broń, przeciwnicy oraz przestrzenie, w których się poruszamy wyglądają bardzo przekonująco i wiernie odwzorowują styl znany z filmów. Wszystkie tekstury są ostre, animacje płynne i przekonujące, a efekty świetlne i cząsteczkowe cieszą oko. Nie obeszło się co prawda bez kilku problemów. Po pierwsze, i najbardziej uderzające, żadna z postaci, z którą rozmawiamy na pokładzie Endeavor nie porusza ustami w czasie wypowiadania swojej kwestii. Początkowo myślałem, że może z moją wersją gry jest coś nie tak ale wygląda na to, że twórcom zwyczajnie nie starczyło czasu lub/i środków aby ten jeden drobny szczegół zaimplementować. Szkoda, bo to strasznie razi, szczególnie, że z postaciami rozmawiamy dość często, szczególnie, kiedy znajdziemy w czasie misji przedmiot, który ma za sobą jakąś historię.


 

Drugi mankament to ciała pokonanych przeciwników, zarówno obcych jak i androidów. Niestety moim zdaniem znikają z pola walki zdecydowanie za szybko, co zwyczajnie psuje klimat kiedy kilka minut po zaciekłym starciu nie pozostaje po niej żaden ślad. Do tego zdarzają się jeszcze problemy z ciałami, które potrafią po śmierci zastygać zwisające ze ścian czy sufitów, co jednak pierwszy mankament dość szybko eliminuje z naszego pola widzenia.


 

Pod względem dźwięku i muzyki nie mam się za to do czego przyczepić. Głosy postaci, zarówno w bazie jak i w komunikatach radiowych podczas misji, odgłosy wydawane przez różne rodzaje Obcych, dobrze znane fanom serii dźwięki Pulse Rifle’a i Smart Guna, czy odgłosy otoczenia oraz muzyka, wszystko składa się w idealną całość, której bardzo przyjemnie się słucha.

 

Zbierz znajomych i do boju

 

„Aliens: Elite Fireteam”, chociaż nie jest już tytułem nowym, jest w dalszym ciągu godny polecenia. Przy średniej liczbie aktywnych 250 graczy w ciągu dnia, znalezienie trzeciego kompana do gry nie zajmowało zwykle dłużej niż pięć minut, często dużo szybciej. Sam tytuł wciąga dość mocno, a że jestem wielkim fanem tego „świata urojonego” tak dla mnie zabawa jest jeszcze lepsza. Tak samo dobrze bawił się mój syn, który dopiero co wszedł w temat i dzielnie pali Obcych miotaczem płomieni.


 

Dlatego, jeżeli lubicie kooperacyjne strzelanki i zastanawialiście się czy „Aliens: Elite Fireteam” będzie tytułem wartym zakupu to mogę śmiało powiedzieć, że tak. Dla fanów drugiej części filmu będzie to szczególnie atrakcyjny tytuł, w którym, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności, będą mogli się poczuć jak prawdziwi Kolonialni Marines.

P.S.

Grę warto zakupić wraz z dodatkiem "Pathogen", który zawiera kolejną kampanię wraz z nowymi przeciwnikami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mecha Break - świetna gra czy nachalne pay-to-win? (recenzja wersji DEMO)

  Wielkie roboty, temat bardzo popularny w Japonii, a od pewnego czasu także poza nią. Większość graczy będzie je kojarzyć z takimi markam...