poniedziałek, 22 lipca 2024

Mega City Force – cyberpunkowy roguelike

 

Gry roguelike nie są moim ulubionym gatunkiem. Raz, że są dla mnie zwykle za trudne. Dwa, że niespecjalnie trawię koncept braku zapisu postępu w grze, w którą gram i konieczność zaczynania całej zabawy od nowa w przypadku śmierci. Są jednak tytuły, które mnie czasem do tego gatunku przekonują, głównie przez swoją oprawę wizualną oraz muzykę. Jednym z nich był „Nuclear Throne”, gra utrzymana w klimacie postapokaliptycznego westernu z dużą dawką dziwnych rzeczy – gorąco polecam. Drugim, opisywany przeze mnie „OXTO”, który skusił mnie wyglądem i rozgrywką przypominającą „Hotline Miami”. Tym razem moje zamiłowanie do cyberpunka jako gatunku zachęciło mnie do zakupu „Mega City Force”. Czy było warto?


W dystopijnej przyszłości…

Mechanicznie „Mega City Force” to typowa strzelanka z widokiem z góry, w której poruszamy się klawiszami, a celujemy i strzelamy myszką. Naszym zadaniem jest przedrzeć się przez kilka dzielnic cyberpunkowej metropolii, z których dwie są opcjonalne, i pokonać szefa złej mega-korporacji. Przygodę zaczynamy na posterunku policji, w którym możemy acz nie musimy ukończyć samouczek (tutaj warto). 

Na początku będziemy mieli do wyboru jednego agenta, jednak w miarę przechodzenia kolejnych poziomów otrzymamy dostęp do ich większej ilości. Każdy z agentów, którzy sami w sobie są uosobieniem pewnych archetypów i postaci znanych z innych mediów, posiada inne statystyki zdrowia, szybkości i siły ataku w ręcz. Ponad to, każdy z nich ma unikalne zdolności pasywne oraz aktywne, z których jedna jest defensywna, a druga ofensywna. Pozwala to na dobranie postaci pod sposób w jaki lubimy grać oraz sprawia, że wielokrotne przechodzenie gry nie nudzi się szybko.


Zło czai się za każdym rogiem

Na naszej drodze do zwycięstwa stanie całkiem pokaźna menażeria przeciwników, innych dla każdej dzielnicy. Od mniej lub bardziej cybernetycznie zmodyfikowanych zakapiorów, przez różne rodzaje robotów, a na siłach bezpieczeństwa korporacji kończąc. Dzielą się oni zasadniczo na dwa rodzaje – jedni walczą w zwarciu, inni strzelają. Aby ich pokonać, do naszej dyspozycji został oddany bardzo duży arsenał broni inspirowanych różnymi istniejącymi modelami oraz tymi znanymi z filmów i gier. Wszystkie odblokowujemy stopniowo poprzez znajdowanie nowych egzemplarzy w skrzynkach oraz z rzadka podnosząc jakąś, która wypadła z pokonanego przeciwnika.

Broń podzielona jest z grubsza na sześć kategorii według używanej amunicji, ale każda z nich ma przynajmniej dwie podkategorie z uwagi na sposób w jaki dana broń działa. Każdą broń, którą kiedykolwiek odblokowaliśmy możemy wypróbować na strzelnicy podchodząc do szafki z bronią na posterunku. Jest to przydatne, gdyż pewne rodzaje broni są znacznie silniejsze od innych i warto wiedzieć, które warto zatrzymać, a których może bez żalu się pozbyć.

Sama rozgrywka jest bardzo dynamiczna i stosunkowo trudna. Każdy poziom w dzielnicy generowany jest losowo, za wyjątkiem ostatniej areny gdzie walczymy z bossem. Przeciwnicy będą nas atakować bez przerwy i bardzo zawzięcie, strzelając, rzucając w nas granatami czy piłami tarczowymi lub próbując zatłuc nas pięściami, gazrurkami i innymi groźnymi przedmiotami.

Bossowie to oddzielna para kaloszy. Są bardzo wytrzymali, mają kilka rodzajów ataków, z których część przypomina te znane z gier typu „bullet hell”. Każdy następny jest groźniejszy od poprzedniego ale ich pokonanie daje dużo satysfakcji. Dodatkowo nasz sukces zostanie wynagrodzony apteczkami regenerującymi życie oraz kasetą z dodatkową muzyką jaka będzie odgrywana w grze.

Po ukończeniu każdej dzielnicy przejdziemy do ekranu z mapą miasta gdzie, poza pokazaniem nam w jakie miejsce udamy się dalej, odwiedzimy sklep gdzie za zebrane z martwych przeciwników pieniądze możemy zakupić ulepszenia, bonusy oraz nową broń dla naszej postaci. Nigdy nie starczy nam pieniędzy na zakup wszystkiego, dlatego przed zakupem warto dobrze się zastanowić co się nam najbardziej opłaci.

Grafika i dźwięk

Wizualnie „Mega City Force” prezentuje bardzo przyjemną, stylizowaną pixelową grafikę. Animacje postaci, broni, pocisków czy wybuchów są dość płynne, a całość oprawy bardzo czytelna i posiada dość dużą ilość detali. Dźwięki użyte w grze stoją na dobrym poziomie, wszystko brzmi jak powinno, ale też nic nie wyróżnia się w jakiś szczególny sposób.

Za to muzyka jest świetna i doskonale współgra z akcją na ekranie. Jest ona w pełni licencjonowana i obejmuje takich artystów jak Driod Bishop, Nightcrawler, Occams Laser, Timecop1983, Sublunar, G.E. Wolf, Midsummer EX oraz Pixelrebel. W ciągu całej gry możemy odblokować łącznie kilkanaście utworów i za pomocą radia stojącego na posterunku, dobrać te kawałki, których chcemy w czasie gry słuchać.

Czy zatem warto?

Jak już pisałem na początku, nie jestem wielkim fanem roguelike’ów ale w „Mega City Force” bawiłem się naprawdę dobrze. Gra jest trudna ale nie przesadnie, szczególnie, że oferuje też poziom trudności „cassual”, gdzie wypadające z przeciwników przedmioty nie znikają po krótkim czasie i otrzymujemy też trochę mniej obrażeń od różnego rodzaju ataków. Dlatego, jeżeli lubicie tego typu gatunek gier to w „Mega City Force” będzie się wam naprawdę dobrze grało. Całą resztę również zachęcam do spróbowania swoich sił, gdyż klimat, rozgrywka i muzyka są tego, moim zdaniem, zwyczajnie warte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mecha Break - świetna gra czy nachalne pay-to-win? (recenzja wersji DEMO)

  Wielkie roboty, temat bardzo popularny w Japonii, a od pewnego czasu także poza nią. Większość graczy będzie je kojarzyć z takimi markam...