poniedziałek, 1 lipca 2024

Star Wars Dark Forces Remaster

 

Dawno temu, w odległej galaktyce… Gwiezdne Wojny.

Temat rzeka, zarówno ze względu na to co się wokół tego uniwersum dzieje ostatnio jak i działo w przeszłości. Ilość produkcji na różnego rodzaju sprzęty do grania jaka powstała na przestrzeni lat, i jest sygnowana logo tej serii, dawno przekroczyła setkę. Od samego początku pojawiały się gry z różnych gatunków – symulatory, platformówki, strategie oraz pewna pierwszoosobowa strzelanka. Mowa tu o „Dark Forces”, które swego czasu dostało w 22 numerze magazynu „Secret Service” 125 DOOM’Procenrów. Ocena jak najbardziej zasłużona, zważywszy na fakt jak dobra technicznie była ta produkcja w roku 1995 oraz jaką miała fantastyczną oprawę w postaci przerywników filmowych i fabuły na tle innych produkcji z gatunku FPS. Sam tę grę wspominam dobrze, pomimo, iż przeszedłem ją w zasadzie tylko raz. Dlatego, po wypuszczeniu przez Nighdive Studios remastera, postanowiłem ponownie wcielić się w Kyle’a Katarna i z blasterem w ręku stawić czoła armii Galaktycznego Imperium.

Expanded Universe -> Legends

Dla graczy nie znających dobrze zmian jakie zaszły po przejęciu Gwiezdnych Wojen przez Disney’a, warto wspomnieć, że historia opowiedziana w „Dark Forces” jest niestety niezgodna z obecnym kanonem, a wszystko przez pewien bardzo ważny fakt. Otóż naszą przygodę zaczynamy od wykradzenia planów Gwiazdy Śmierci, co w konsekwencji zapoczątkowuje wydarzenia znane z czwartej (pierwszej) części filmu. Jednak historia ta została odesłana w niebyt wraz z ukazaniem się, nomen omen, świetnego „Rogue One” w roku 2016. Niemniej, to co w grze wydarzyło się dalej już z kanonem się w zasadzie nie kłóci. I jak pokazał finał drugiego sezonu serialu „The Mandalorian”, część pomysłów z tej gry do kanonu jednak weszła.

Tak prezentują się Dark Trooperzy w serialu

Mroczne Siły

Niedługo po zniszczeniu pierwszej Gwiazdy Śmierci, Kyle zostaje wysłany do zbadania jakie nowe imperialne siły zaatakowały Bazę Tak na planecie Talay. Jak się szybko okazuje, tym zagrożeniem jest nowy rodzaj imperialnej jednostki zwanej Dark Trooper i Kyle dostaje zadanie rozmontowania tego projektu. Nasza przygoda zabierze na wyprawę przez czternaście różnych lokacji, na które składać się będą imperialne bazy i okręty, mroczne zakamarki miast, kopalnie cennych minerałów czy fabryki ciężkiego sprzętu. Twórcy oryginalniej wersji zadbali o to aby każda lokacja wyglądała najbardziej realistycznie jak to tylko możliwe, biorąc pod uwagę dość prymitywną jak na tamte czasy technologię.

Dlatego każdy z etapów ma inny zestaw tekstur, które rzadko wykorzystywane są w innych lokacjach, a geometria poziomów stara się odzwierciedlać względnie realistyczne miejsca, w przeciwieństwie do „DOOMa”, którego poziomy były w dużej części bardzo abstrakcyjne. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że Jedi Engine odsługujący „Dark Forces” był pierwszym silnikiem pozwalającym na umieszczanie jednego pomieszczenia nad drugim.

Przed niektórymi misjami obejrzymy animowane filmiki, który wprowadzi nas w obecny rozwój wypadków. Dodatkowo, każdy etap poprzedza ekran z dokładnymi wskazówkami wyjaśniającymi co przyjdzie nam w danej lokacji zrobić. Informacje te możemy też podejrzeć w czasie gry w dowolnym momencie. W tym miejscu możemy również wybrać jeden z trzech poziomów trudności danej misji (nie jesteśmy zobligowani do grania na jednym poziomie trudności od początku do końca gry). Do naszej dyspozycji oddany został arsenał 10 różnych broni, od pięści przez słynny blaster E-11 Storm Troopersów oraz termiczny detonator po inne, bardziej egzotyczne rodzaje broni. Pomogą nam one w walce z czternastoma rodzajami przeciwników, od imperialnych żołnierzy, przez różnego rodzaju najemników i innych stworów, a na groźnych Dark Trooperach kończąc.

Jedyne, co się naprawdę źle zestarzało to sama metodologia budowania etapów. Niektóre potrafią być bardzo rozległe i niepotrzebnie zagmatwane. Dodatkowo występują w nich zagadki z przełącznikami, które nie są specjalnie intuicyjne i niepotrzebnie utrudniają rozgrywkę, która w warstwie biegania i strzelania sprawdza się bardzo dobrze, pomimo upływu wielu lat.

Remaster

Nightdive Studio ponownie zrobiłem kawał świetnej roboty odświeżając prawie trzydziestoletnią grę. Oprócz dostosowania jej do pracy na nowoczesnych systemach operacyjnych za pomocą swojego silnika KEX, podniesiono rozdzielczość wszystkich tekstur i spritów, nie zmieniając jednak ich oryginalnego charakteru, dodano możliwość zmiany ustawień klawiszy, nieobecną w oryginale, dodano pełne wsparcie dla myszy, korekcję perspektywy oraz inne opcje ułatwiające granie. Prawdziwym majstersztykiem są za do przerywniki filmowe, które zostały w zasadzie zrobione od nowa, w kilkakrotnie wyższej rozdzielczości i ilości klatek na sekundę. Oglądanie ich w takim wydaniu to prawdziwa przyjemność. A jeżeli ktoś chce zobaczyć jak gra prezentowała się w oryginale, wystarczy nacisnąć jeden klawisz.

Niestety są też pewne aspekty, które poprawione nie zostały. Pierwszym, i chyba najbardziej rzucającym się w uszy, jest oprawa dźwiękowa. Co prawda stara muzyka w formacie MIDI została przepuszczona przez bardzo dobrej jakości syntezator, jednak można to było zrobić dużo lepiej nagrywając całą ścieżkę od nowa. Ponad to efekty dźwiękowe, szczególnie te w dialogach, uzmysławiają z jak starą produkcją mamy do czynienia. Częstotliwość próbkowania dźwięku jest dość niska i niestety jest to bardzo słyszalne.

Ale prawdziwą zmorą jest brak możliwości zapisywania gry w dowolnym momencie. Co prawda jest to zgodne z oryginałem ale można tą funkcję było swobodnie do gry dodać. Część etapów jest bardzo rozległa i w takim układzie gracz ma do wyboru albo przerwać grę i zacząć później daną misje od nowa lub zostawić grę aktywną w tle i ewentualnie włączyć stan wstrzymania komputera, co nie zawsze jest pożądaną opcją.

Na osłodę trzeba zaznaczyć, że gdy zginiemy to zostaniemy zrespawnowani niedaleko miejsca naszego zgonu, a pokonani do tej pory przeciwnicy pozostaną martwi. Niestety liczba zapasowych żyć jest ograniczona, chociaż grając na średnim poziomie trudności nie musiałem zaczynać żadnego etapu od nowa, za wyjątkiem statku Jaby. Ten etap to istny horror, gdzie zaczynamy bez broni, a ponad to jest w nim mnóstwo min ukrytych w ciemnych zakamarkach oraz za przedmiotami do zbierania. Dlatego brak dodania to tej edycji ręcznego zapisu gry nie jest moim zdaniem dobrym posunięciem.

Jeszcze jedną denerwującą rzeczą jest brak regulacji poziomu jasności gry, chociaż to akurat można załatwić z poziomu konsoli poleceń silnika KEX. Szkoda, bo te niedociągnięcia psują naprawdę idealny obraz jaki prezentuje się nam na ekranie.

Czy zatem warto?

Zdecydowanie tak, jednak trzeba mieć na uwadze wyżej opisane niedociągnięcia przed kupnem tego tytułu. Zważywszy na to, jak dużo rzeczy zostało poprawionych względem oryginału oraz bezproblemową współpracę na obecnych systemach operacyjnych, jest to jedyna wersja „Dark Forces” godna polecenia. Bawić się w nią dobrze będą na pewno osoby, które znają oryginał. Za to nowi gracze mogą w sposób najbardziej przyjazny z możliwych odkryć pierwszą historię jednej z najbardziej lubianych postaci ze świata Gwiezdnych Wojen, która nigdy nie pojawiała się w filmowej sadze.

P.S.

„Dark Forces” dało początek całej serii gier pt. „Jedi Knight”, w które też warto zagrać. Wszystkie można kupić za grosze na gog.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mecha Break - świetna gra czy nachalne pay-to-win? (recenzja wersji DEMO)

  Wielkie roboty, temat bardzo popularny w Japonii, a od pewnego czasu także poza nią. Większość graczy będzie je kojarzyć z takimi markam...