poniedziałek, 8 lipca 2024

Supplice – recenzja Early Access

Do tej pory na swoim blogu opisywałem jedną z wielu darmowych gier opartych o silnik poczciwego „DOOMa”, czyli „Ashes 2063”. Jednak w ostatnim czasie pojawiło się też kilka projektów czysto komercyjnych, które korzystają z tej samej technologii, czyli silnika GZDoom. A mowa o tytule „Supplice” (czyt. syplis), tworzonym przez Mekworx, a wydanym przez polskiego wydawcę Hyperstrange, dzięki któremu ukazała się m.in. niezła perełka boomer shooterów pt. „POSTAL: Brain Damaged”, którego opisywałem jeszcze na endgame.pl. Zatem zapnijcie pasy bo czeka nas jazda bez trzymanki.

Niewinne złego początki

Akcja gry suplice zaczyna się w roku 2207 na odległej planecie Metheusalah, gdzie założona przez megakorporację PTC kolonia zostaje zaatakowana przez złych kosmitów. Sytuację uratować może jedynie inżynier Zorah Null, która uzbrojona w górnicze wiertło usiłuje dołączyć do reszty kolonistów i ewakuować się z planety. To, co dzieje się później jest jednak dalekie od pierwotnego planu.

„Supplice” to typowa gra akcji. Będziemy dużo biegać, bardzo dużo strzelać, przełączać sporo przełączników i szukać rozsianych po etapach sekretów. Akcja od samego początku jest wartka, a przeciwników sporo. Ciekawym zabiegiem jest wyposażenie naszej bohaterki początkowo tylko w wiertło, co zmusza do walki w zwarciu. Co prawda drugi tryb ataku generuje uderzeniową falę raniącą przeciwników na odległość ale energia do jej wystrzelenia ładuje się dość powoli, no chyba że przyśpieszymy ten proces wiercąc dziury w kolejnych przeciwnikach. Na szczęście ci początkowi nie są specjalnie trudni do pokonania ani przesadnie groźni. Na twardsze okazy będziemy natrafiać stopniowo, tak samo jak na kolejne bronie, będące ciekawymi wariacjami znanych od czasów „DOOMa” standardów gatunku. Co ważne, praktycznie każda z nich jest dobra, szczególnie jeżeli mamy do niej wystarczająco dużo amunicji, której w grze zwykle nie brakuje.

To jest walka

Powiem tak – jestem pod bardzo dużym wrażaniem jak dobrze w tej grze zaprojektowane zostały etapy w połączeniu z rozstawieniem przeciwników i dostępnością uzbrojenia oraz amunicji. Każdy przeciwnik wygląda i brzmi inaczej, co pomaga w szybkim wybraniu broni i taktyki aby jak najskuteczniej się go pozbyć. Każda broń ma dwa tryby strzału co zwykle oznacza skuteczność na krótszym lub dłuższym dystansie lub w walce z jednym przeciwnikiem lub całą ich hordą. Rozstawienie przeciwników jest zawsze przemyślane, a ich ilość nigdy nie jest zbyt przytłaczająca pomimo, iż w każdym etapie jest ich do dwóch do prawie siedmu setek. Wchodząc do nowego pomieszczenia zawsze trzeba uważać na to co może czaić się za rogiem.

Przeciwnicy to dość zróżnicowana mieszanka. Są trzy rodzaje „zombie” funkcjonalnie działające jak te z „DOOMa”, czyli strzelające na oślep słabiaki z karabinami, trochę groźniejsi ze strzelbami oraz bardzo niebezpieczni, szczególnie z bliska, z mingunami. Potem robi się dziwniej, gdyż przyjdzie nam walczyć z wyskakującymi z jaj latającymi dżdżownicami, jednookimi humanoidami uzbrojonymi w miotacz energetyczny czy wprawiającego ziemię w drgania, piekielnie szybkiego cyborga, który zamiast rąk ma kule na łańcuchach i moździerz na plecach. Wszystko to sprawia, że nigdy nie jest nudno i każde starcie stanowi mniejsze lub większe wyzwanie. Szczególnie, że w każdym kolejnym epizodzie pojawia się przynajmniej dwóch nowych przeciwników, którzy jeszcze bardziej urozmaicają rozgrywkę.

Piękne widoki

Poziomy jakie przyjdzie nam przemierzać wyglądają bardzo dobrze, ich układ jest zwykle dość realistyczny, chociaż zdarzają się pewne bardziej abstrakcyjne przestrzenie. Co ważne, praktycznie każdy poziom jest dość duży, a niektóre są wręcz olbrzymie i przejście ich zajmuje zwykle od 30 do 60 minut. Sprawia to, że trzeba często spoglądać na automapę. Tutaj twórcy też się postarali i jest ona bardzo czytelna, z wyraźnie zaznaczonym celem, do którego w danym momencie musimy się udać jak i przejścia łączące konkretne sekcje mapy. Dodając do tego dużo charakterystycznych elementów w każdym poziomi otrzymujemy przestrzenie, w których dość trudno jest się zgubić, chociaż czasem się do zdarza.

Trzeba jednak podkreślić, że jak na dostępną technologię, każdy etap wygląda po prostu pięknie i jest dość dobrze dopracowany. Obecnie dostępne są trzy z sześciu zapowiedzianych epizodów. Każdy z nich ma swój własny, unikalny styl wizualny oraz ogólną metodologię w jakiej budowane są etapy. Sprawia to, że chce się poznać wszystkie możliwe zakamarki i sekrety oraz komputery, na których możemy poczytać co się w tych miejscach wydarzyło.

Zostań chwilę i poczytaj

Poza samą akcją, w grze jest dość sporo czytania, zarówno w miarę obowiązkowego, gdzie wyjaśniane jest zadanie jakie musimy w danej części etapu wykonać, jak i zupełnie opcjonalne, przybliżające co się w danym miejscu wydarzyło zanim do niego przybyliśmy. Wiem, że niektórych takie podejście do fabuły w strzelance może dziwić lub nawet drażnić, ale nie jest to nic nowego, gdyż w serii gier „Marathon” wyprodukowanej przez Bungie (tych od pierwotnej serii „Halo” oraz dwóch pierwszych części „Myth”) tak właśnie przekazywano graczowi oprawę fabularną. Co prawda wszystko to można pominąć gdyż, jak wspomniałem wcześniej, automapa pokaże nam gdzie musimy iść, jednak będzie to moim zdaniem poważny błąd ponieważ fabuła w tej grze jest naprawdę interesująca.

Audio i Video

Graficznie gra stoi na dobrym poziomie. Jest do stara technologia, zatem nie ma co się spodziewać super ostrych tekstur ale wszystko inne jest bardzo dobrze dopracowane, co zresztą można zobaczyć na załączonych screenach. Pod względem udźwiękowienia jest bardzo dobrze. Wszystkie efekty dźwiękowe są przyjemne dla ucha, pasują do obiektów jakie je wydają, czy są to bronie czy stwory, i dobrze budują klimat tej produkcji. Na szczególną pochwałę zasługuje tutaj rockowa muzyka, która została specjalnie skomponowana do tej gry, każdy etap ma swój własny, wpadający w ucho motyw, a niektóre sceny mają swoje konkretne, unikalne kawałki. Słuchanie jej w czasie grania to czysta przyjemność.


Teraz będę się czepiał

Pomimo, iż „Supplice” naprawdę mnie wciągnął i potrafiłem grać w niego do późnych godzin nocnych, jest w tej produkcji kilka rzeczy jaki mi przeszkadzają. Po pierwsze – nie ma skakania. Twórcy postanowili stworzyć grę, która będzie mechanicznie przypominać „DOOMa” gdzie faktycznie skakanie nie było, i ja naprawdę to rozumiem. Niemniej było to dla mnie na tyle denerwujące ograniczenie, że włączyłem sobie skakanie z powrotem w opcjach zaawansowanych GZDooma. Ułatwiło mi to trochę walkę oraz pewne sekcje gdzie trzeba szybko przebiegać pomiędzy oddalonymi od siebie platformami, tak aby nie spaść w dół. Twórcy na tyle dobrze zaprojektowali swoje etapy, że zepsucie gry poprzez wskoczenie tam gdzie nie trzeba zdarzyło mi się raz, a że przewidziałem taką ewentualność, zapisałem wcześniej grę.

Drugą niedogodnością jest brak czytanych logów. Jest ich naprawdę dużo i nagranie ich w formie audio dało by jeszcze lepsze wrażenie z grania o odkrywania wydarzeń, których nie byliśmy bezpośrednimi świadkami. Inną funkcją z tym związaną, jakiej też brakuje, jest dziennik, w którym wszystkie odkryte logi byłyby zapisywane i można by było sobie do nich wracać i przeglądać wcześniejsze wpisy. Było by to szczególnie pomocne dla osób, które nie są w stanie przejść tej gry jednym ciągiem i mogą pomiędzy sesjami części rzeczy zwyczajnie zapomnieć.

Ostatnia uwaga, trochę związana z powyższą, to fakt, że gra ma tak bardzo rozbudowaną historię, a pomimo tego brakuje jej jakiegoś, nawet najkrótszego wprowadzenia przed wrzuceniem nas w rozgrywkę. Informacje jakie napisałem na początku tego tekstu dostajemy dopiero po przeczytanie kilku logów, a imię naszej bohaterki jeszcze później. Wiem, że takie rzeczy są w GZDoomie technicznie możliwe bo recenzowany przez mnie „Ashes 2063” z ekspozycją fabularną radzi sobie o wiele lepiej. I to koniec czepiania się bo w „Supplice” trzeba po porostu…

ZAGRAĆ!!!

Jest to bez dwóch zdań gra, której zakupu ani każdej spędzonej w niej minuty nie żałuję. Wszystkie jej elementy takie jak, fabuła, budowa i wygląd etapów, bronie, przeciwnicy, strona wizualna i dźwiękowa, oraz przede wszystkim !!!WALKA!!!, najważniejsza rzecz w każdej strzelance, są ze sobą idealnie połączone. Dlatego, jeżeli ktoś jest fanem oldschoolowych strzelanej to „Supllice” jest zakupem obowiązkowym. Pełna wersja przewidziana jest na koniec 2024 roku, ale to może jeszcze ulec zmianie.

P.S.

Właśnie jestem w trakcie ogrywania kolejnej komercyjnej produkcji bazowanej na GZDoom i będącej dość szeroko komentowanej w Internecie. Chodzi o grę „Selaco”, która również jest obecnie dostępna we wczesnym dostępie. Jest to zupełnie inne zwierzę niż „Supplice”, równie ciekawe i jeszcze bardziej pieczołowicie wykonane.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mecha Break - świetna gra czy nachalne pay-to-win? (recenzja wersji DEMO)

  Wielkie roboty, temat bardzo popularny w Japonii, a od pewnego czasu także poza nią. Większość graczy będzie je kojarzyć z takimi markam...