poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Men of War II – czy kolejna gra z bardzo długiej serii daje radę?

 

Jest rok 2004, na rynek trafia nieduża produkcja po tytułem „Soldiers: Heroes of World War II”. Reklamowany jako realistyczny RTS osadzony w realiach II Wojny Światowej tytuł był bardziej podobny do serii „Commandos” niż do zwykłego RTSa. Nie było budowy baz czy zbierania surowców. Na początku każdej misji otrzymywaliśmy kilku żołnierzy, czasem jakiś pojazd, i musieliśmy sobie poradzić z wykonaniem powierzonego nam zadania, które zwykle oznaczało walkę z o wiele liczniejszymi siłami przeciwnika.


(Soldiers: Heroes of World War II - ekrany ekwipunku)
 

Urok gry polegał na tym, że można było korzystać z całego sprzętu jaki martwi przeciwnicy pozostawiali po sobie, naprawiać zniszczony, używać wielu modeli broni palnej, granatów czy min. Należało też pilnować czy nasi podwładni mają dostateczny zapas amunicji do różnych broni, bandaży czy paliwa do pojazdów. Dodatkowym, i często użytecznym smaczkiem była możliwość przejęcia bezpośredniej kontroli nad wybranym żołnierzem lub pojazdem, przez co jego skuteczność znacznie wzrastała, gdyż sztuczna inteligencja naszych jednostek oraz przeciwnika nie była najwyższych lotów. Gra specyficzna, ale chwyciła na tyle mocno, szczególnie na wschodzie (developer gry „Best Way” to firma ukraińska), że gier opartym na jej założeniach i silniku graficznym, z późniejszymi modyfikacjami, powstało kilkanaście. W klika z nich grałem i pomimo, że były niezłe, to jednak zbyt głęboko zakorzeniona w grze konieczność dbania o zasoby na poziomie każdego żołnierza oraz potrzeba intensywnego mikrozarządzania jednostkami w trybie multiplayer po prostu mnie zmęczyła. Pomimo to, postanowiłem dać szansę kolejnemu tytułowi z serii, który miał część z tych rzeczy usprawniać. Czy się udało?

 

Jeszcze raz idziemy do wyłomu


 

„Men of War II” w założeniu miał być tytułem skupionym na rozgrywce sieciowej, dlatego warto wspomnieć, iż gra wymaga ciągłego połączenia z Internetem, nawet jeżeli bawimy się sami. Dletego miłym zaskoczeniem była duże ilość zawartości do samodzielnej zabawy. Pierwszy tryb to „Fabuła” gdzie dostępne są trzy kampanie z konkretną historią i dialogami, a są to:

- rosyjska, traktujące o obronie granic w 1941 przed inwazją Niemców podczas operacji Barbarossa,

- amerykańska, przedstawiająca wydarzenia z 1944 roku koło Falaise

- niemiecka, dziejąca się w roku 1945 i pokazująca desperacją obronę III Rzeszy przed nacierającymi wojskami Aliantów Zachodnich.


 

Każda z nich zawiera sześć misji, których przyjdzie nam wykonywać przeróżne zadania oraz dowodzić jednym z wybranych przez nas batalionów, które decydują do jakich jednostek w czasie misji będziemy mieli dostęp. Część z nich dostaniemy pod komendę na początku, resztę możemy przyzywać jako posiłki w czasie trwania misji. Co ważne, posiłki są ograniczone i w razie dużych strat może się zdarzyć, że się one skończą. W takim przypadku albo poradzimy sobie z tym co nam zostało albo będziemy musieli wczytać grę. Na szczęście nasze straty nie mają żadnego przełożenia na następne misje w kampanii dlatego poświęcenie kilku jednostek w celu wykonania zadania jest akceptowalnym rozwiązaniem.

 


Drugi tryb to kampanie „Historyczne”, konkretnie „Operacja Bagration”, czyli rosyjska ofensywa na terytorium Białorusi z 1944 roku oraz „Operacja Overlord”, gdzie przejdziemy szlak bojowy amerykanów od desantu spadochroniarzy w nocy 6 czerwca 1944 roku aż do wyzwolenia Paryża. Każda z nich ma po 7 misji oraz nową mechanikę polegającą no udoskonalaniu naszych jednostek wraz z postępami w kampanii. W tej części znajdują się też „Misje dodatkowe”, pojedyncze scenariusze skupiające się na pewnym wybranym aspekcie działań wojennych.


 

Trzeci tryb to „Podbój”, który polega na zajmowaniu miast wroga na mapie strategicznej poprzez rozgrywanie bitew podobnych do tych, które mają miejsce w trybie multiplayer. Na początku mamy do wyboru trzy kompanie, z czasem otrzymujemy ich więcej, które musimy umiejętnie przemieszczać po mapie tak aby jak najszybciej zająć sztab wroga a jednocześnie bronić naszego. Wyzwanie rośnie wraz z naszymi postępami, gdyż każda kolejna linia umocnień wroga będzie obsadzona przez coraz silniejsze siły przeciwnika. W tym trybie również możemy ulepszać nasze oddziały, a pokierować możemy Rosjanami, Amerykanami oraz Niemcami na froncie wschodnim i zachodnim.


 

Ostatni tryb dla gracza pojedynczego to „Rajd”, który jest serią szesnastu misji, z których do ukończenia rajdu potrzeba wygrać jedenaście. Pod względem rozgrywki przypomina on „Podbój”, z tą różnicą, że nie ma tutaj strategicznej mapy i nie musimy dbać o nasz sztab.

 

Nowości


 

Z nowych usprawnień jakie pojawiły się w grze warto wymienić rozstawiane z ciężarówek namioty z zaopatrzeniem, dzięki którym jednostki w ich pobliżu automatycznie uzupełniają amunicję. Eliminuje to konieczność ręcznego uzupełniania zapasów, które było by utrapieniem przy przyśpieszonym tempie rozgrywki jaki jest obecny w tym tytule. Inna ciekawa mechanika to wzywanie medyków do rannych żołnierzy, którzy po kilku minutach spędzonych na tyłach mogą zostać ponownie wezwani do walki. Ostatnią ważną zmianą jest znacznie powiększony zasięg strzału jednostek oraz możliwość oddalenia kamery od pola walki. Pierwsze poprawie uczucie realizmu chociażby w przypadku użycia artylerii. Drugie, pozwala lepiej zorientować się w sytuacji na polu walki i podejmować szybsze decyzje.


Multiplayer


 

Tryb wieloosobowy podzielony został na cztery tryby – Batalion PVP, Batalion PVE, Klasyczny PVP oraz Połączone Siły Zbrojne PVP. Pierwszy tryb to walka z żywymi towarzyszami i przeciwnikami w trybie „Linii Frontu”, gdzie zwycięstwo zależy od ilości zajętego przez nas na mapie terenu z systemem wzywania posiłków znanym z trybu „Fabuła”. Drugi opiera się na tych samych zasadach co pierwszy, ale tym razem przeciwnikami są boty. Trzeci to klasyczna rozgrywka PVP znana z poprzednich odsłon serii. Tutaj będziemy zajmować punkty kontrolne na mapie oraz mamy dostęp do każdej jednostki w danej armii bez limitu ich wezwań na grę. Jedyne co nas ogranicza to zgromadzenie odpowiedniej ilości punków zasobów oraz ogólny limit populacji jednostek. Ostatni to połaczenia klasycznego zajmowania punktów i dostępu do wszystkich jednostek z systemem wsparcia z dwóch pierwszych trybów.


 

Jakby tego było mało, możemy też zaprojektować naszą własną potyczkę, czy to z ludźmi, czy to z komputerem, w której ilość opcji do wyboru jest bardzo szeroka i każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.

 

Wojna to piekło


 

Wizualnie „Men of War II” prezentuje się przyzwoicie ale bez żadnych szaleństw. Modele postaci, pojazdów i otoczenia wyglądają naprawdę nieźle. To samo tyczy się efektów wybuchów, dymu czy destrukcji otoczenia w postaci lejów po bombach czy zniszczonych budynków. Niestety problemem są trochę mało przejrzysty interface jednostek oraz animacje, które nie zmieniły się w zasadzie w ogóle od 2004 roku. Dodatkowo pojazdy potrafią zachowywać się bardzo dziwnie i w niektórych momentach wyglądają jakby odgrywały scenki z pościgów w „Bennym Hillu”, czyli jeżdżą i skręcają niesamowicie szybko co mocno psuje wrażenia z gry. Tyczy się to szczególnie pojazdów na kołach oraz samolotów. Za to czołgi, szczególnie lekkie, potrafią być w trybie bezpośredniej kontroli nadsterowne.


 

W warstwie dźwiękowej też bywa różnie. O ile jeszcze efekty związane z bezpośrednią walką wypadają dobrze tak już głosy jednostek to nierówna mieszanka. Rosjanie i Niemcy wygłaszają dokładnie te same kwestie, odpowiednia po rosyjsku i niemiecku, co w 2004 roku i to cały czas dalej do gry pasuje. Natomiast Amerykanie zostali potraktowani jak współcześni krzewiciele wolności i demokracji, co bardzo psuje klimat grania tą armią. O muzyce nie można powiedzieć nic szczególnego gdyż jest to niczym nie wyróżniająca się podkład symfoniczny, jednak pasujący do tego typu produkcji.

 

Coś nie pykło


 

„Men of War II” został wypuszczony na rynek prawie trzy miesiące temu, i jak na grę, która miała stawiać na rozgrywkę sieciową, to poniosła ona porażkę. A przynajmniej tak wskazują statystki Steam, gdzie z początkowych trzech i pół tysiąca osób liczba aktywnych graczy spadła do trzystu pięćdziesięciu, w porywach do siedmiuset. Powoduje to, iż znalezienie graczy do gry sieciowej trwa bardzo długo. Przyczyn tego stanu rzeczy może być kilka. Jednym z nich jest na pewno fakt, iż seria „Men of War” nigdy nie była tytułem mainstreamowym. Opisywana gra, przez przyspieszenie rozgrywki oraz pewne ułatwienia w logistyce jednostek, miała przyciągnąć nowych graczy ale tak się nie stało, a część starych tymi zmianami od siebie odrzuciła. Inna sprawa to problemy techniczne z grą, których osobiście nie uświadczyłem ale sporo osób pisało chociażby o zerwanych połączeniach z serwerami co skutkowało utratą postępów w kampanii.


 

Kolejna sprawa to brak w grze Brytyjczyków, którzy byli obecni w serii od samego początku oraz Japończyków, którzy byli obecni w serii „Assault Squad”. Dla ludzi którzy lubią grać tymi armiami jest to kolejny argument przemawiający przeciwko temu tytułowi.


 

Czy zatem mogę tą grę polecić z czystym sumieniem – nie, nie mogę. O ile gra mi się w nią całkiem przyjemnie, a duża ilość zawartości do grania samemu wystarczy na bardzo wiele godzin zabawy, to świadomość, że mogę od tak po prostu stracić ileś minut grania w trybie dla gracza pojedynczego bo odetnie mi połączenie z serwerem jest nieciekawą perspektywą. Do tego mała ilość graczy w trybie multi oraz zmiany w rozgrywce nie zachęcą do grania fanów poprzednich odsłon (ci wolą „Assault Squad 2” lub „Gates of Hell”, i to pomimo, że obydwie mają problem z kodem sieciowym i gry mają straszne lagi). Z kolei pozostali fani RTSów raczej przejdą nad tym tytułem obojętnie, gdyż mogą chociażby zagrać w „Company of Heroes 2” i 3, które oferuję o wiele prostszą i bardziej dopracowaną rozgrywkę oraz dużą ilość graczy, oscylującą codziennie w granicach dwóch i pół tysiąca dusz. Dlatego, jeżeli chcecie koniecznie w „Men of War II” zagrać to poczekajcie na jakąś konkretną przecenę oraz na zapowiadany przez twórców pełnoprawny trym offline. W innym przypadku możecie być tym tytułem rozczarowani.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Broken Arrow – wojna jak prawdziwa

Dzisiejszy tytuł jest wyraźnie inspirowany dwiema grami. Pierwsza to „World in Conflict” – bardzo ciekawa gra, opowiadająca o hipotetycznym ...