wtorek, 21 października 2025

Iron Harvest – dieselpunkowy RTS

Dzisiejszy tytuł powstał na bazie świata wymyślonego na płótnie przez Jakuba Różalskiego, a skrystalizowanego w pełni przez Jamey'ego Stegmaiera w grze planszowej "Scythe". Grę tę kupiłem już spory czas temu, jednak nie miałem okazji do niej usiąść. Jednak z uwagi, iż jej twórcy, studio King Art Games, pracują obecnie pełną parą nad czwartą częścią cyklu "Warhammer 40000: Dawn of War", chciałem się przekonać, czy potrafią zrobić dobrego RTS-a. Zobaczmy, jak im wyszło z "Iron Harvest".

1920+

W lekko alternatywnej wersji naszego świata, kilka lat po pierwszej wojnie światowej, Nocolai Tesla dokonał przełomu naukowego, opracowując sposób budowy różnego rodzaju mniejszych i większych maszyn kroczących – mechów. Pomysł szybko chwycił i liczące się nacje wprowadziły na swoje uzbrojenie różnego rodzaju metalowe kolosy. A że stosunki między mocarstwami dalej były napięte, kolejny konflikt był tylko kwestią czasu.

Za Polanię

Podstawowa wersja gry "Iron Harvest" posiada trzy kampanie, po jednej dla Polanii, Rosvietu i Saksonii. Każda z nich oferuje X zróżnicowanych misji, w których będziemy zarówno poruszać się małymi oddziałami bez możliwości budowania baz, jak i toczyć walne bitwy, korzystając ze wszystkich dostępnych w grze mechanik. Są one też ze sobą fabularnie połączone i zalecane jest rozgrywanie ich w przewidzianej przez twórców kolejności. A jeżeli tego nam będzie jeszcze mało, dwie dodatkowe kampanie można zakupić w formie DLC, których akcja dzieje się podczas Rosviekciej Rewolucji oraz Usańskiej interwencji w Arabii.

Co do samej rozgrywki, to "Iron Harvest" jest zdecydowanie najbliżej serii "Company of Heroes" – kierujemy zwykle kilkuosobowymi oddziałami piechoty, a nie pojedynczymi żołnierzami, z wyjątkiem bohaterów, surowce zbieramy, przejmując punkty kontrolne na mapie, pewne rodzaje broni trzeba umieć dobrze ustawić, żeby miały odpowiedni kąt ostrzału, a piechota może chować się za osłoną czy w budynkach. Najważniejsza różnica to fakt, że każda wybita do nogi jednostka piechoty pozostawia na polu walki swoją broń. Pozwala to w sposób dynamiczny zarządzać posiadanym oddziałem, jednak trzeba pamiętać, że zmiana broni chwilę trwa.

Drugą ważną różnicą jest sposób wycofywania się jednostek. Tak jak w serii "COH", jest do tego specjalny przycisk, jednak nie jest to magiczny sposób na uratowanie oddziału, gdyż ten nie będzie sprintem biegł do bazy, a jedynie wycofa się do niej normalnym tempem. Plusem jest to, że tracimy wtedy nad jednostką kontrolę i nie musimy się martwić, że niechcący poślemy ją na śmierć. Inna ciekawostka to punkty generujące zasoby. W "Iron Harvest" struktury generujące zasoby stoją na punktach od samego początku rozgrywki i aby pozbawić przeciwnika zasobów, nie trzeba ich koniecznie przejmować, a jedynie je zniszczyć, zmuszając przeciwnika do ich odbudowy. A zasoby w tej grze są ważne, gdyż służą nie tylko do budowy budynków w bazie czy nowych jednostek, ale również do naprawy pojazdów czy stawiania struktur obronnych, takich jak worki z piaskiem czy zasieki.

Grafika i dźwięk

Graficznie gra prezentuje się bardzo dobrze. Zarówno wygląd, jak i animacje postaci i mechów są dobrze dopracowane i prezentują się na ekranie bardzo atrakcyjnie. Interfejs jest przejrzysty i łatwo się zorientować, co na ekranie i z naszymi jednostkami dzieje się w danym momencie. Na szczególne uznanie zasługuje system zniszczenia budynków – widok naszych mechów, które po prostu przechodzą przez domy, rozrzucając wokół gruz, zawsze cieszy oko.

Pod względem udźwiękowienia też jest dobrze. Wszystkie odgłosy w grze, jak i muzyka, zostały zrealizowane bardzo dobrze. Ja zainstalowałem polską wersję językową, która również została zrealizowana w sposób dobry, chociaż czasami zdarza się, że niektóre kwestie odgrywane są z wersji angielskiej. Jednak sama gra naszych lektorów i dopasowanie głosów do postaci jest dobrze zrealizowana i przyjemnie się wszystkiego słucha. Muzyka, choć nie wyróżnia się niczym szczególnym, jest przyjemna dla ucha i nie przeszkadza w odbiorze gry.

Werdykt

"Iron Harvest" to dobrze zrobiona gra. Wciągające i czasem zaskakujące swoją historią kampanie, porządnie zrobiona rozgrywka z dużą ilością sprawdzonych pomysłów i garścią własnych sprawiają, że w ten tytuł po prostu dobrze się gra. A jeżeli komuś dalej będzie mało, to potyczki z komputerowymi przeciwnikami potrafią być całkiem ciekawe, jednak nie jestem w stanie wypowiedzieć się więcej na temat trybu sieciowego z powodu małej ilości aktywnych graczy. W kontekście prac nad "Dawn of War IV" bardzo mnie to cieszy, gdyż wystarczy, żeby King Art Games zrobiło grę przynajmniej tak dobrą jak "Iron Harvest", a większość graczy powinna być zadowolona. Dlatego każdego fana RTS-ów, a szczególnie tych, którzy czekają na "Dawn of War IV", gorąco zachęcam do zagrania w "Iron Harvest". Nie będziecie zawiedzeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Darkenstein 3-D - hołd dla klasycznych Woflów, z przymrużeniem oka

Dzisiejsza propozycja łączy w sobie dwie dość odległe od siebie tematycznie ikony świata gier. Pierwsza to Microprose, istniejąca od 42 lat ...