poniedziałek, 26 lutego 2024

Enlisted – IIWŚ to temat nie do zdarcia

 


Dawno, dawno temu

Lata 1939-45 to jedna z najmroczniejszych i jednocześnie najbardziej znaczących kart w dziejach ludzkości. Sześć lat zmagań, sześć teatrów działań, duży postęp w taktyce i uzbrojeniu wszystkich walczących stron okupione zostało 75 milionami ludzkich istnień, z czego ponad połowę stanowiła ludność cywilna. Ponad to, dzisiejsza geopolityczna układanka jest jeszcze w dużej mierze spuścizną konferencji jakie koalicja antyhitlerowska w czasie trwania tej wojny zorganizowała.

Nic zatem dziwnego, że tak ważny pod względem historycznym okres, doczekał się niezliczonej ilości przedstawień w szeroko rozumianej kulturze masowej już w pierwszych latach po zakończeniu wojny, jak chociażby „Zakazane Piosenki” z 1946 roku. Pozwoliło to podtrzymać pamięć o tamtych czasach, a w konsekwencji tematyka ta trafiła również do gier, najpierw planszowych i bitewnych (o jednej z nich też coś napiszę) a później komputerowych, przedstawiających ten konflikt w mniej lub bardziej realistyczny sposób.

Ja osobiście bardzo lubię ten okres w historii i gry z nim związane. Z taką samą radością zagrywałem się w serię strategiczną „Close Combat” jak i w Wolfensteina 3D, jednak pierwszym tytułem, w który naprawdę wsiąkłem po uszy był Battlefield 1942, przygotowany przez DICE i wydany przez EA w 2002 roku. Była to moja pierwsza sieciowa strzelanka, z pojazdami, która w 16 mapach starała się przedstawić zmagania armii w Afryce Północnej, Europie Zachodniej, na Froncie Wschodnim oraz na Pacyfiku. Dla mnie wrażenia niezapomniane, szczególnie, że grałem z ludźmi z zagranicy i mogłem z nimi pogadać za pomocą Team Speaka. Potem przyszedł czas na serie, Call of Duty, która co prawda nie miała, poza United Offensive, w multi pojazdów ale za to posiadała dużo lepszy model strzelania na piechotę.

Czas jednak nie stoi w miejscu i wraz przejściem gier w bardziej współczesne realia konfliktów zbrojnych, temat IIWŚ, a szczególnie w strzelankach przedstawiających większe bitwy, został zepchnięty na boczny tor. Co prawda ukazały się gry takie jak „COD: World at War”, „COD: WWII”, ale to nie była ta skala. „Battlefield V” był dla mnie wielkim zawodem, głównie z powodu skupieniu się na mało znanych bitwach oraz całkowitym zignorowaniu Frontu Wschodniego. Natomiast gry takie jak „Post Scriptum/Squad 44” oraz „Hell Let Lose” to kompletnie nie moja bajka. Są zbyt realistyczne.


Gra free-to-play, to brzmi groźnie

Z tego też powodu kilka lat temu zainteresowałem się „Enlisted”, grą free-to-play studia Gaijin Entertainment, znanego większości graczy z tytułu „Warthunder”. Pierwotnie gra była dość dziwnie skonstruowana, jednakże ostatnio przeszła duże zmiany i gra się w nią obecnie dużo lepiej, chociaż dalej jest trochę specyficzna.

Podstawowym założeniem „Enlisted” jest to, że gracze nie pojawiają się na mapie jako pojedyncze ludki ale jako cały oddział, gdzie sterujemy bezpośrednio jednym jego członkiem, a reszta porusza się za nami i próbuje wykonywać jakieś tam podstawowe rozkazu typu „pilnuj tego miejsca” lub „zbuduj to”. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie aby w dowolnym momencie zmienić postać z oddziału, którą chcemy sterować. Jest to o tyle ważne, że tak jak w prawdziwych drużynach piechoty, tak i w tej grze żołnierze mają różne funkcje, które dają im dostęp to różnego uzbrojenia i sprzętu. Ten z kolei pozwala używać dodatkowych umiejętności, jakich jak budowanie polowych umocnień oraz broni, punktów odrodzenia, skrzynek z opatrunkami czy amunicją. I pomimo, że sterowane przez komputera ludki są zwykle dość głupie i łatwo je zabić, zabawa z dość dużą ilością przeciwników na planszy bardzo dobrze oddaje klimat toczenia większej bitwy. A jeżeli kierowana przez na postać zginie,  możemy szybko przeskoczyć do innego członka oddziału, zabrać broń denatowi i kontynuować walkę bez potrzeby zaczynania od punktu odrodzenia.


Realizm umiarkowany

Podobnie jak „Warthunder”, tak i „Enlisted” stara się być grą realistyczną. Zarówno model strzelania jak i poruszania się jest nastawiony na w miarę wierne odtworzenie warunków panujących na polach walki IIWŚ. Nie tutaj mowy o robieniu quick scope’a czy innych manewrów znanych z COD. W „Enlisted” w zasadzie każdy celny strzał w głowę oznacza trupa, lub żołnierza ciężko rannego, który bez zatamowania krwawienia umiera w ciągu 15 sekund. To samo tyczy się poruszania, czołgania czy wspinania na przeszkody. Grając czuć, że nie jesteśmy jakimś super komandosem tylko piechurem starającym się wykonać swoje zadanie. Jednak dwa, ważne dla mnie, typowo growe elementy są w grze obecne. Pierwszy to cały czas widoczna minimapa i HUD, czyli zawsze wiemy gdzie mamy iść, kto jest z nami oraz ile zasobów ma jeszcze nasz żołnierz. Drugi to killcam, tutaj zrealizowany jako skupienie kamery na postaci, która nas zabiła i obrysowanie jej na czerwono. Nie ma natomiast możliwości oznaczenia konkretnego przeciwnika, jak to ma miejsce w serii Battlefield, a jedynie miejsca, którym są żołnierze przeciwnika. Wyjątkiem są pojazdy czy broń stacjonarna, których ikona oznaczenia jest widoczna nad nimi przez dłuższą chwilę. Ciekawym zabiegiem jest też to, że oznaczenia członków naszej nacji nie są widoczne nad głowami,  do puki nie znajdą się ona blisko środka naszego pola widzenia. Chociaż nie ma to aż takiego znaczenia, gdyż w grze nie ma friendly fire i możemy najwyżej zmarnować kilka naboi.


Arsenał

Bronie dostępne w „Enlisted” dzielą się zasadniczo na 6 rodzajów. Pierwsze z jakimi zetkniemy się to karabiny powtarzalne czterotaktowe, w tym snajperskie. I pomimo, że nie zachwycają one szybkostrzelnością ani pojemnością magazynka, ich obrażenia są mordercze i nawet z dużych odległości można wyeliminować żołnierza przeciwnika jednym celnym strzałem w korpus czy głowę. Kolejna to pistolety maszynowe, broń nadająca się idealnie do walki na krótkie i średnie dystanse ale raczej niecelna przy strzelaniu na większy odległości. Warto też pamiętać, że pociski z PMów nie zadają takich obrażeń jak karabiny ale nadrabiają to szybkostrzelnością. Ręczne karabiny maszynowe łączą siłę zwykłego karabinu i szybkostrzelność PMu, jednak bez rozstawienia ich na dwójnogu są bardzo niecelne przez mocny podrzut broni. Czwarta kategoria, czyli karabiny samopowtarzalne, lub jak ktoś woli, półautomatyczne, ustępują co prawda sile ognia zwykłym karabinom ale za to są tak samo celne, mają większe magazynki i pozwalają na znacznie szybsze oddawanie strzałów. Następna kategoria to broń przeciwpancerna, która dzieli się zasadniczo na dwie kategorie, rusznice przeciwpancerne oraz wyrzutnie rakiet. Ogólnie lepsze w zwalczaniu pojazdów są wyrzutnie, chociaż rusznicami można również skutecznie razić piechotę, czego o rakietnicach powiedzieć nie można. Z drugiej strony i tak lepszy w strzelaniu do piechoty będzie zwykły karabin. Ostatnią kategorią są różnego rodzaju pistolety i rewolwery. Broń tą w zasadzie posługują się tylko załogi pojazdów i to głównie w akcie desperacji.


Wrażenia audiowizualne

„Enlisted”, napędzany przez Dagor Engine, autorski silnik Gaijin, na maksymalnych ustawieniach wygląda naprawdę dobrze. W grze zostało przygotowanych ponad 40 map, odtwarzających, mniej lub bardziej dokładnie bitwy toczące się podczas inwazji na Tunezję, w obronie Moskwy i Stalingradu, inwazji w Normandii, obronie Berlina i walkach na Pacyfiku. Są one dość spore, pełne różnego rodzaju detali, od traw i krzaków, przez owocowe sady, mury, płoty, zasieki, wraki, domy z pełnym wyposażeniem, jeziora czy śnieg uginający się pod ciężarem chodzących i czołgających się żołnierzy.



Całość prezentacji, od animacji, przez efekty cząsteczkowe, detale tekstur, przez modele broni, pojazdów, budynków oraz innych elementów otoczenia, wygląda naprawdę dobrze. Dodatkowym smaczkiem jest zaimplementowanie takich rzeczy jak ogłuszenie żołnierza bliskim wybuchem artylerii czy leje tworzące się po wybuchach większych pocisków czy bomb, które mogą posłużyć za improwizowane okopy. Wszystko to pozwala naprawdę dobrze wczuć się w bitewny klimat.


Elementy free-to-play

Bez konta premium będziemy mogli wystawić do walki trzy oddziały piechoty oraz jeden pojazd lub samolot. Po śmierci każdego oddziału do wybieramy walki następny a po śmierci wszystkich, pierwszy którym graliśmy staje się ponownie dostępny. Odblokowywanie broni czy pojazdu na drzewku technologii dla danej nacji pozwala też na odblokowanie nowych oddziałów. Każdy z nich ma swoje własne drzewko rozwoju, odpowiadające za takie elementy jak ogólna ilość jego członków, dostępność żołnierzy danej specjalizacji (strzelec, szturmowiec, KMista, radiooperator, inżynier, snajper, medyk), możliwość wyposażenia żołnierza w dodatkowy sprzęt, zwiększenie przyrostu doświadczenia itp. Moje zdanie na ten temat jest następujące – można bawić się bez konta premium całkiem nieźle, ale jeżeli będziemy chcieli zdobyć cały sprzęt danej nacji bez wkładania w grę dość sporej ilości godzin to jednak konto premium się przyda, gdyż zwiększa przyrost doświadczenia dwukrotnie. Koszt półrocznego konta to mniej niż obecnie kosztują nowe gry. Do tego konto premium pozwala na wystawieni do walki dodatkowego oddziału piechoty oraz pojazdu/samolotu.

Przepustka sezonowa to trochę inne zwierzę i bardziej strawne finansowo. Kosztuje 900 złota, i jeżeli nie będziemy wydawać zarobionego w trakcie sezonu złota na głupoty, to możemy kupować następne przepustki za walutę  zarobioną w grze. Bonusy z przepustki są bardzo pomocne, zawierają dość duże ilości srebra oraz karty pozwalające na zakup nowych żołnierzy, broni czy pojazdów bez wydawania na nie srebra właśnie, które dość wolno się gromadzi.

Inne rzeczy w sklepie, czyli pojazdy lub unikatowe oddziały, chociaż kuszące, bo potrafią być naprawdę przegięte, nie są jednak moim zdaniem warte swojej ceny. Nie spowodują one znacząco szybszego przyrostu srebra czy punktów na rozwój broni, a pomimo przegiętej czasem broni automatycznej (jeden z japońskich oddziałów miał w grze PM strzelający niczym minigun), zarówno żołnierz jak i pojazd dalej ginie od jednego celnego strzału w głową czy skład amunicji.


Werdykt

Z racji, że za „Enlisted” nie trzeba nic zapłacić, to nie mam absolutnie żadnych oporów przed poleceniem tej gry każdemu, kto lubi grać w gry, a nie symulatory. Zarówno od strony mechanicznej, graficznej jak i dźwiękowej, jest to świetnie zrobiona gra, która potrafi nieźle bawić. Zbalansowanie broni i dobre wykorzystanie terenu często pozwala na wymanewrowanie przeciwnika, który w teorii jest od nas lepiej uzbrojony. Ja do grania w „Enlisted” gorąco zachęcam, gdyż właśnie takiej gry, jeżeli chodzi o mechanikę samej rozgrywki, bardzo mi brakowało. Szkoda tylko, że jest to gra free-to-play ze wszystkimi tego wadami, jak chociażby wsadzanie w drzewko rozwoju na siłę broni, które używane były sporadycznie lub kilku prawdziwych dziwolągów. Ale jeżeli cena wejścia wynosi 0 PLN to nie ma na co specjalnie narzekać.

 

PRO TIPS:

- rozwijając oddziały najpierw najlepiej iść w przyspieszone zdobywanie doświadczenia, a potem w możliwość dodania do oddziału inżyniera. To pozwala na budowania punktów odrodzenia, i dostawanie za każdą odrodzoną tam drużynę doświadczenia, skrzynek z amunicją, przydatne bo bez kosztujących srebro ładownic amunicji nie nosimy przy sobie specjalnie dużo, oraz worków z piaskiem, żeby tworzyć sobie na polu walki własną osłonę.

- jeżeli gra nam się spodoba i wiemy, że możemy w nią pograć codziennie kilka partii, najlepszym zakupem będzie 1000 złota na przepustkę sezonową oraz konto premium na 180 dni. Ta ilość czasu powinna pozwolić na odblokowanie całego drzewka rozwoju przynajmniej jednej nacji albo dwóch, w zależności jak dobrze nam idzie w grze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mecha Break - świetna gra czy nachalne pay-to-win? (recenzja wersji DEMO)

  Wielkie roboty, temat bardzo popularny w Japonii, a od pewnego czasu także poza nią. Większość graczy będzie je kojarzyć z takimi markam...