„Za darmo to uczciwa cena” – takie powiedzenie spopularyzowało się w growym świecie od czasu kiedy Epic zaczął rozdawać gry za darmo. Jednak nie musimy zasilać grona posiadaczy konta na tej platformie aby zagrać w naprawdę wartościowe produkcje, szczególnie jeżeli lubimy gry w klimacie retro. Od czasu kiedy kod źródłowy „DOOMa” i „DOOMa II” został udostępniony publicznie, co miało miejsce 27 lat temu, fanom udało się stworzyć nie tylko source porty pozwalające uruchomić gry na współczesnych systemach operacyjnych ale, co ważniejsze, stworzyć olbrzymią ilość różnego rodzaju dodatków, od prostych małych modów po konwersje totalne, gdzie z „DOOMa” pozostaje w zasadzie tylko jego silnik graficzny.
W te ostatnie trochę się już w życiu nagrałem, i chociaż jak to z wytworami moderów bywa, ich jakość jest bardzo różna, są jednak pozycje, które wyróżniają się na tle innych. Jedną z nich jest „Ashes 2063", która zamienia „DOOMa” w nietuzinkową przygodę w post-apokaliptycznym świecie.
„Ashes 2063” rozgrywa się 71 lat po zniszczeniu USA (i zapewne reszty świata też) w ogniu nuklearnej pożogi. Jednak ludzkość przetrwała i próbuje żyć dalej w świecie pełnym gangów, mutantów, promieniowania i innych dziwnych rzeczy jakie pojawiły się w nowej rzeczywistości. My wcielamy się w rolę bezimiennego poszukiwacza złomu, który ma dość swojego, bardzo ryzykownego zajęcia i pragnie zmiany. Ale do tego potrzebne są fundusze, dlatego ciągle jeszcze trudni się swoją profesją. Przełom następuje w momencie znalezienia starego radia UHF, które podczas odpoczynku w przy wieczornym ognisku odbiera sygnał, głos kobiety. Zaintrygowany, nasz poszukiwacz podąża tym tropem i odkrywa dużo więcej tajemnic niż by kiedykolwiek chciał…
Rozgrywka w „Ashes 2063” bardzo mocno przypomina grę, na której jest bazowany. Nasz bohater jest bardzo szybki i może przy sobie nosić dość pokaźny arsenał broni, zarówno dość standardowej jak i bardziej egzotycznej, zmontowanej z tego co można znaleźć w radioaktywnych ruinach. Każda z broni jest zasilana innym rodzajem amunicji, której w grze nie ma przesadnie dużo dlatego należy się dobrze zastanowić, z czego w danym momencie będziemy strzelać, żeby się kompletnie nie wypstrykać. Co prawda mamy też do dyspozycji łom, który specjalnie słabą bronią nie jest, ale uderza dość powoli, co czyni go dobrym jedynie w starciu z pojedynczymi przeciwnikami. Oprócz broni, gra posiada też system ekwipunku z przydatnymi przedmiotami, takimi jak apteczki czy latarka. Pamiętać też należy, że w przeciwieństwie do „DOOMa” tutaj upadek z większej wysokości będzie bolał, a w ekstremalnych przepadkach może nas zabić.
Lokacje jakie przyjdzie nam penetrować dzielą się w zasadzie na trzy rodzaje. Pierwsze to względnie „standardowe” ruiny różnych budynków, fragmentów miast, metra itp. Drugie to bardzo rozległe obszary, które musimy pokonać na naszym motocyklu aby dostać się z jednej osady do drugiej. Trzecie to jedyne cywilizowane obszary, gdzie możemy czuć się względnie bezpiecznie, uzupełnić zapasy, nabyć nową broń lub modyfikacje do już posiadanych. Z tych trzech sekcji, ta z jazdą na motocyklu jest lekko problematyczna. Niestety silnik „DOOMa” nie przewidywał jazdy pojazdami i sterowanie naszym jednośladem jest nie do końca takie jak powinno być, co zresztą przyznają sami twórcy. Trzeba jednak przyznać, że przemierzane w ten sposób szlaki na pustkowiach są naprawdę imponujących rozmiarów i dobrze budują klimat gry.
Pozostałe dwa rodzaje lokacji są za to bezbłędne. Osady mają swoją straż, prawie z każdą postacią można pogadać, niektóre rozmowy są obowiązkowe aby popchnąć fabułę do przodu. Ponad to niektóre postacie dają nam cenne informacje, inne nawet zadania poboczne, za które możemy otrzymać cenne nagrody.
Ruiny za to są bardzo niebezpieczne, pełne bandytów lub mutantów kanibali ale też różnego rodzaju znajdek i sekretów. Pierwszy rodzaj przeciwników nie jest zbyt odporny ale za to ma pod dostatkiem broni palnej. Ci drudzy strzelają znacznie rzadziej, ale są za to bardziej odporni i preferują atakowanie grupami. Oprócz tego czyhają na nas jeszcze inne niebezpieczeństwa, takie jak obszary podwyższonego promieniowania, niestabilne ruiny grożące zawaleniem oraz inne, dużo bardziej paranormalne zagrożenia.
Pomimo, iż „Ashes 2063” czerpie pełnymi garściami z różnych źródeł takich jak „Fallout”, „Mad Max”, „Ucieczka z Nowego Yorku”, „S.T.A.L.K.E.R”. czy „Metro 2033”, ta permutacja świata jest unikalna i wciągająca. Zarówno dialogi prowadzone z postaciami jak i same przestrzenie w jakich się poruszamy doskonale budują klimat opowieści, która jest najzwyczajniej w świecie ciekawa i potrafi w kilku momentach zaskoczyć a w jeszcze innych naprawdę przerazić.
Graficznie „Ashes 2063” stoi na poziomie gier takich jak „Duke Nukem 3D” czy „Blood”. Pomimo archaicznej, jak na dzisiejsze czasy, technologii, zarówno lokacje jak i przeciwnicy wgylądają naprawdę dobrze, wszystko jest spójne, ma dość dużą ilość detali, a same lokacje są naprawdę duże i mocno rozbudowane. Gra dostarczana jest wraz z source portem GZdoom, który bez problemu współpracuje ze współczesnymi systemami operacyjnymi, obsługuje rozdzielczości szerokoekranowe oraz pozwala na różne graficzne „wodotryski” takie jak rozmycie tekstur, kolorowe oświetlenie, dużo bardziej skomplikowaną geometrię poziomów czy lustrzane powierzchnie.
Warstwa dźwiękowa nie wyróżnia się jakoś szczególnie ale również stanowi kawał porządnej i spójnej roboty. Każda z broni czy przeciwników mają swoje unikalne efekty dźwiękowe i nawet bez kontaktu wzrokowego, będziemy wiedzieli kto może czaić się za rogiem. Za to muzyka to istny majstersztyk. Skomponowane przez Johna Weekley’a (PRIMEVAL) kawałki są doskonale budującym klimat uzupełnieniem do tego co widzimy na ekranie. Są w śród nich zarówno utwory typowo synthwavowe jak i przyprawiająca o dreszcze muzyka pasująca do przerażających horrorów.
Obecnie gra posiada dwa gotowe epizody i jeden mini dodatek, które można znaleźć pod tym linkiem. Z racji, iż gra posiada własną oprawę audiowizualną, podlinkowana paczka zawiera wszystko czego potrzebujemy do gry. Epizod pierwszy jest liniowy, za to drugi ma pewną swobodę w kolejności przechodzenia etapów oraz kilka ekranów na zakończenie przygody, zależnie od dokonanych przez nas wyborów. Dlatego, jeżeli lubicie gry w klimatach post-apokaliptycznych, macie sentyment do gier z pierwszej połowy lat 1990-tych oraz do muzyki i filmów powstały o jedną dekadę wcześniej, to gorąco was zachęcam do pobrania i pogrania w „Ashes 2093”. Na pewno nie będziecie zawiedzeni.
P.S.
W
przygotowaniu są kolejne dwie odsłony tego świata – „Ashes: Hard Reset”, będący
prequelem do pierwszego epizodu i opowiadający losy innego poszukiwania, oraz
Epizod 3.